My też chcemy "umiłować do końca" - s. Agnieszka Kot

Moje dzielenie przeżywaniem powołania do miłości w klauzurze chcę rozpocząć słowami Jana Pawła II, które kiedyś głęboko mnie dotknęły: "Drogie siostry, wybrałyście Chrystusa jako jedynego Oblubieńca, świadome Jego miłości "aż do końca". Wybrałyście taką miłość jako cel waszego klauzurowego powołania. Wy też chcecie, za wzorem Chrystusa, "umiłować do końca."

Nie mogłam skończyć pracy. Usiadłam, przeniknięta do głębi tymi słowami. Zaczęłam wołać do Boga największą tęsknotą mojego serca, tęsknotą za tym, by "miłować do końca". Wtedy właśnie uświadomiłam sobie, że to jest moje największe pragnienie. Zrozumiałam, że w każdym rodzaju życia, człowiek musi zrealizować powołanie do miłości. To warunek doświadczenia szczęścia i spełnienia swojego życia.

Powołanie do życia w klauzurze to powołanie do miłości. Piszę o tym z drżeniem. Piszę nawet z pewnym trudem, świadoma swoich słabości i grzechów przeciw miłości. Wolałabym w ogóle nie używać tego słowa. Ono zawsze wydaje mi się za wielkie dla mojej codzienności. A jednak całe nasze życie jest w niej zanurzone, bo "Bóg jest miłością". Można by pisać o konkretnych sposobach jej realizowania, ale w istocie rzeczy ona przenika wszystko w naszym życiu. To ona pobudza do podejmowania działań. To ona pociąga do modlitwy. To ona rodzi przebaczenie, pragnienie zrozumienia i przyjęcia drugiego człowieka. To ona uzdalnia do przeżywania ślubów i rad ewangelicznych. To ona wreszcie pozwala trwać w wierności. Miłość to Bóg. To Bóg jest Miłością i On w kochaniu człowieka potrafi być bardzo konkretny.

Nasza założycielka, M.C. Crostarosa, tak jak wielu świętych, doświadczyła w swoim życiu i pozostawiła ślad tego w swoich tekstach, że każdy człowiek, który doświadczył Bożej miłości, nie potrafi zatrzymać jej tylko dla siebie: "Ponieważ Ja jestem twoim Oblubieńcem, poślubiłaś więc Miłość i Dobroć. Teraz chcę, abyś poślubiła również miłość do moich dusz ".1

Jezus przekazując jej Reguły, chciał, by pierwszą z nich była: Jedność serc i wzajemna miłość. Reguła ta jest nam bardzo droga. Zarówno wspólnotowo jak i osobiście troszczymy się o to, by była ona rzeczywiście pierwszą regułą naszego życia, naszej codzienności. Moją nadzieją każdego poranka jest spotkanie z Jezusem w Jego Słowie i w Eucharystii, w których On sam wlewa w nas swoją miłość, uzdalnia do tego, by dzień, który się rozpoczyna, przeżyć w ofiarowaniu sobie nawzajem we wspólnocie, ludziom, których spotkam w rozmównicy. Zza klauzury, mocą powołania, mogę dotrzeć także do tych, których nigdy nie spotkam, ale których mogę kochać modlitwą.

Powrócę na moment do naszej założycielki, bo, jest ona dla mnie niezwykle ważną nauczycielką tej wielkiej sztuki, o której piszę. Otóż M. Celeste w ostatnim swoim stopniu modlitwy daje szczególną definicję modlitwy: "Podoba się Panu, aby dusza, Jego oblubienica, zanosiła błagania o dobro bliźniego w modlitwie prośby. Modlitwa ta jest miłością, którą Bóg wlewa w serce człowieka dla potrzeb Kościoła, jakiegoś grzesznika lub dusz czyśćcowych. Bóg wlewa w nas wewnętrzny impuls, rodzący się z zaufania do Boga. Wtedy modlimy się całymi dniami kochając Boga".2 "Modlitwa jest miłością". Dla nas, mniszek, jest pierwszym sposobem kochania świata, mojej siostry, konkretnego człowieka.

Ludzie żyjący w świecie spotykają różnych ludzi, mniej lub bardziej różniących się od nich samych. Jednych jest kochać łatwiej, innych trudniej, a zdarzają się i tacy, których, aby kochać, trzeba prawdziwego heroizmu. Często podejmują to wyzwanie, ale czasem od niego uciekają, gdy wyzwanie wydaje się przerastać, zmieniając miejsce, środowisko, nawet pracę.

W klauzurze nie da się uciec od trudnych relacji, trzeba je podejmować, stawiać czoła własnemu egoizmowi i małoduszności, rozwiązywać problemy, niezmordowanie szukać dróg do spotkania i wzajemnego zrozumienia. Domaga się tego nie tylko konieczność życia pod jednym dachem. Domaga się tego przede wszystkim Jezus, który żyje w naszych sercach, który nieustannie, w Eucharystii, obdarza nas swoją miłością do końca.

Kiedy doświadczam trudu w zrozumieniu się z kimś, staram się głęboko zrozumieć jego przyczyny. Wtedy intensywnie i głęboko słucham tej osoby, żeby dobrze poznać jej świat. Drugą inicjatywą, jaką podejmuję jest modlitwa za tę relację. O. Jacek Dembek na naszych rekolekcjach wspólnotowych zachęcał zwłaszcza do modlitwy błogosławieństwa. Tak, błogosławić i pragnąć jej dobra. To działa! Trzecim krokiem, który podejmuję, to bardzo uważne dostrzeganie jak kocha ją Jezus. Przyznam, że wiele razy On bardzo mnie zaskakiwał, zawstydzał. Patrzenie na konkret miłości Jezusa do tej osoby bardzo mnie uwalnia, rozbraja. Czuję jak wzrasta we mnie przestrzeń do przyjęcia jej. Kolejnym krokiem jest wiara, że w życiu nie ma przypadków. Bóg chciał i chce, żebyśmy się spotkały. On powołał ją i mnie do tego domu. A On się nie myli, tylko czasem nam robi niespodzianki. On wie, że możemy się nawzajem przyjąć. Co więcej daje nam tę łaskę, na którą mamy się tylko otworzyć. Potem trzeba jeszcze odrobiny czasu i cierpliwości, bo człowiek nie zmieni się z dnia na dzień. To proces wymagający umiejętności czekania na siebie nawzajem.

Jeśli klasztory klauzurowe są sercem Kościoła, to wszystko, co się w nich dokonuje, musi wypływać z Serca Jezusa, musi mieć Jego miłość za źródło i musi mieć horyzont, który sięga nie tylko do ogrodzenia. Świadomość, że moja codzienność jest modlitwą za świat, że każde moje "tak" dla Jezusa dodaje komuś w świecie siły, odwagi i cierpliwości, dla mnie samej jest mocą. Mobilizuje mnie do tego, by nie żyć poniżej tego, co we mnie najlepsze - z Boga zrodzone, przemienione już ogniem Jego miłości.

Chyba każdy z nas zna wielkie słowa wielkiej świętej Teresy od Dzieciątka Jezus:
"Zrozumiałam, że Kościół posiada Serce i że to Serce płonie miłością. Zrozumiałam, że jedynie miłość pobudza do działania członki Kościoła, że gdyby miłość wygasła, Apostołowie nie głosiliby już Ewangelii, Męczennicy odmówiliby przelewania krwi. Zrozumiałam, że miłość jest wszystkim, że ogarnia wszystkie czasy i wszystkie miejsca. Miłość dała mi klucz do mego powołania".

Wiem, że to wielkie słowa, ale tak pragnę żyć. Pociesza mnie bardzo bł. Karol de Foucauld: "Miłość nie polega na tym, by czuć, że się kocha, ale na tym, by chcieć kochać. Jeśli się chce kochać, kocha się. Jeżeli się chce kochać ponad wszystko, kocha się ponad wszystko". 3

s. Agnieszka Kot, Redemptorystka

________________________

M.C.Crostarosa, Rozmowy duszy z Jezusem, Kraków 1997, str.32

2 M.C.Crostarosa, Stopnie modlitwy, Kraków 1997, str. 211

3 J. F. Six, Karol de Foucauld, Editions du dialogue, Paris 1973