Cicho!
Ukochany mój!
Oto On! Oto nadchodzi!
Pośrodku zimy Bóg Ojciec zaprasza nas do przeżycia wiosny duszy. Przychodzi z darem Miłości Wcielonej, która jak wiosenne słońce topi lody naszej obojętności, rozświetla mroki gasnącej nadziei, boskim ciepłem osusza złe soki, wytwarzane przez nieuporządkowane namiętności, oświetla, ogrzewa, daje wzrost roślinności na ziemi i powoduje wzrost „roślinności cnót” w duszy, a te rodzą kwiaty oraz owoce życia wiecznego (s. Maria Celeste Crostarosa). Tak, to miłość sprawia, że rozkwita życie i świat. Ta Miłość ma Imię: Jezus. Tylko On ma moc stopić nasze wewnętrzne góry lodowe, dzielące nas od Boga i siebie nawzajem, z którymi jest nam ciężko i źle. I oto brzask nadziei, Boże Narodzenie. Sięgnijmy po Pieśń nad Pieśniami, otwórzmy rozdział drugi. Piękna wiosenna scena rozpoczyna się w sposób trochę zaskakujący:
Cicho! Ukochany mój! Oto On! Oto nadchodzi! (Pnp 2, 8)
Czuje się zapach wiosny, słychać kroki Ukochanego, Jego głos. Zbliża się do domu swej ukochanej o świcie, po długiej, ciemnej nocy oddalenia, milczenia, oczekiwania. Kończy się napięcie i niepokój nieukojonej samotności, bo nadejście Ukochanego ma moc wyzwalającą z niepokoju. Ukochana jest w domu, kończą się wreszcie dla niej długie deszczowe dni, a upragniona wiosna jest blisko:
Na ziemi widać już kwiaty,
nadszedł czas przycinania winnic
i głos synogarlicy już słychać (Pnp 2, 12)
Bliskość Ukochanego rodzi w duszy wiosnę, Jego miłość sprawia, że rozkwita życie. Dziewczyna z Pnp czeka na upragniony znak. Zna już nieobcy jej szelest kroków i głos, który potrafi odróżnić od innych, a który przyśpiesza bicie serca. Oblubieniec pokonuje góry i pagórki, być może te w jej duszy? Teraz zbliża się do muru domu, zagląda przez okna zabezpieczone kratą. Dla ukochanej zbliża się czas pokoju i radości. Ukochany stoi za oknem...
Boże Narodzenie już blisko. Zbliża się czas upragnionych zaślubin Boga z człowiekiem, czas odnowionego przymierza.
Można przeżyć wiosnę w środku najmroźniejszej zimy, przy żłóbku. Trzeba jednak przejść przez bramę, za którą to, co niewidzialne staje się widzialne. Matka Maria Celeste mówi, że bramą tą jest wiara, bezcenny dar, jaki otrzymaliśmy od Boga: O czysta wiaro, jakże niewymowna jest twoja wartość! Dzięki tobie zostały ofiarowane duszy liczna skarby! Jesteś jedyną bramą, przez którą wchodzę w mojego Boga i przez którą mój Bóg wchodzi do mojego serca.
Wielu z nas zbliży się do żłóbka z sercem pełnym światła, inni podejdą w ciemności duszy, ze łzą w oku, z twarzą ściągniętą lękiem czy niepokojem. Przez wiarę jednak możemy stać się uczestnikami tego, co celebrujemy, bo Słowo nie powraca póki nie wyda owocu.
Nad żłóbkiem znów da się słyszeć delikatne i czułe zaproszenie Boga do nadziei, do rozradowania się wiosną, bo deszcz i nieprzyjemny chłód zimy przemija, jak trudne oczekiwanie. Nad żłóbkiem niebo rozchmurzyło się w wierzącej duszy, jego błękit rozradował oczy, rozbłysnął na nowo blask miłości – promieniuje nią oblicze ukochanej. Serce zdolne jest znów usłyszeć Ukochanego:
Powstań, przyjaciółko moja,
piękna ma, i pójdź!...
Pochylając się nad Bożą Dzieciną możemy powtórzyć modlitwę Marii Celeste: „Oto ja, Panie i Boże mój, twoje nędzne stworzenie, które wydobyłeś z nicości i które twoją wszechmocą uformowałeś na swój obraz. Przychodzę do Ciebie, mój Stwórco i Ojcze, ofiaruję Ci ten sam byt, który Ty uformowałeś. Ale dziś nie jest on już tak piękny i przyozdobiony łaską, jak to było wtedy, gdy wyszłam spod twej wszechmocnej ręki, ale zdeformowany złem i nieprawością.
Przychodzę do Ciebie, Ojcze miłosierdzia, abyś swoją łaską przyjął mnie do siebie i przywrócił mi pierwotny stan dawnego piękna”.
Drogą do przeżycia wiosny duszy, do odzyskania jej piękna, jest kontemplacja najpiękniejszego z Synów ludzkich, a w Nim Oblicza Ojca. Warto więc przejąć się słowami Grzegorza z Nyssy: Trzeba nieustannie kontemplować piękno Ojca i nasycać nim naszą duszę.