Z
("Ja się na to narodziłem")
„Ja się na to narodziłem, aby dać świadectwo prawdzie”(J 18, 37)
Ja też po to się narodziłam, aby dać świadectwo prawdzie.
Patrzę, Jezu, na Twoje ciche, łagodne, milczące Oblicze.
Jak wielka moc, jaka potęga bije z Twej twarzy
i Twojego spojrzenia,
chociaż ręce Ci związali i ciało okrutnie zbili.
Uczysz mnie, że dawać świadectwo prawdzie trzeba w milczeniu,
bo pewność prawdy nie potrzebuje wielu słów.
O miłość gotową oddać życie w milczeniu, proszę Cię Jezu!
Chusta Weroniki otarła Twoją twarz,
lecz jej współczujący gest dotknął Twojego serca –
otarła łzy Twojego serca, jakie wycisnęła ludzka niewdzięczność.
Wiem, czym są spieczone usta
i zeschły język łaknący wody...
Wiem, jak koi ból odważna miłość przyjaznej Weroniki,
gdy pozostaje się samemu na drodze woli Bożej.
Gdy w przyjaznym, pochylonym nade mną obliczu spostrzegłam Weronikę,
powiedziałeś mi:
Idź i czyń podobnie!
„Wziął na siebie nasze słabości,
dźwigał nasze cierpienia,
został zraniony za nas,
abyśmy zostali uzdrowieni Jego ranami”
Cóż oddam Ci, Jezu, za wszystko, coś mi wyświadczył?...
Wiem, że wystarczy Ci moja wdzięczna miłość.
Przyjmij moją miłość,
a Ty, Maryjo nie dopuść,
aby ona kiedykolwiek przygasła.
Nie nade Mną płaczcie, lecz nad synami waszymi...
Widziałeś, Jezu, synów płaczących matek,
synów ludzkości,
tych, którzy byli, są i będą.
Na ramionach niosłeś ich zbawienie, czułeś ciężar ich grzechów.
Może Ty sam już wiele razy zapłakałeś nad nimi –
jak św. Franciszek – bo Miłość jest niekochana....
Nad nimi płaczcie...
Lecz Ty i na Krzyżowej Drodze jesteś miłosierny,
więc pocieszasz płaczące niewiasty:
Jest zbawienie dla waszych synów....
na moich ramionach spoczywa brama niebios.
Panie, pragnę łzy zamieniać w modlitwę:
wytrwałą, ufną, nieustanną,
za tych, którzy Cię nie kochają,
aby dostrzegli i wybrali Bramę Niebios.
Upadłeś, Jezu, pod Krzyżem mojego zbawienia,
A ja upadam pod moją słabością i grzechem.
Ty powstawałeś, bo mnie umiłowałeś
i chciałeś donieść krzyż do końca,
ze względu na mnie.
To miłość do Ojca i do człowieka dawała Ci siłę do powstania.
I ja mam siłę powstawać z upadku
lecz tylko wtedy,
gdy kocham Ciebie, Jezu.
To miłość do Ciebie mnie podnosi.
Gdy słabnie miłość leżę na ziemi, nisko;
gdy Twoja miłość mnie dotyka, powstaję
i rozpoczynam od nowa.
Wiem, Panie, że tylko miłość może podnieść człowieka.
Patrzę na moich braci leżących „w upadku” –
im większy upadek, tym większej miłości im trzeba,
by mieli siłę powstać.
Za nich Cię proszę dzisiaj.
Ogołocony, osamotniony, poniżony u ludzi,
lecz u Boga prawie u szczytu wywyższenia.
Nie broniłeś się,
jakbyś mówił: zabierzcie wszystko,
wszystko, co mogłoby oddzielić od Ojca i Jego zbawczego planu,
co jeszcze mogłoby być moje.
Trzeba było zgodzić się, aby zabrali ostatnią szatę,
ziemską lecz drogą, bo od Matki.
Zapraszasz mnie do niezwykłej drogi świętości,
jaką ukazuje mi tajemnica tej stacji:
im większe ogołocenie, tym pełniejsze zjednoczenie.
Oby nic mnie nie zatrzymało w drodze do pełnego zjednoczenia
z Odkupicielem człowieka!
Czyż nie miałeś władzy nad młotem, gwoździami, nad silną ręką żołnierza?
Miałeś, lecz znów
nie skorzystałeś ze sposobności.....
bo chciałeś mi powiedzieć, że
Dobra nie można zabić, ani nawet uwięzić –
ono wytryska nawet spod kajdan,
co więcej, na Krzyżu stało się najbardziej wyraziste,
wzruszające,
przenikające do głębi.
A moja miłość tak często stygnie, gdy napotyka na sprzeciw,
na niewdzięczność...
Panie, ucz mnie kochać i dawać w każdej sytuacji
bo tylko wtedy będę do Ciebie podobna.
Wykonało się!
Cudowne ofiarowanie.
Pierwsze na początku w świątyni:
gdy byłeś, Jezu, Dzieckiem
Matka ofiarowała Cię Ojcu.
Teraz – na końcu ziemskiej misji – Ty sam dokonałeś ofiarowania Siebie:
Ojcze, w ręce Twoje powierzam ducha mojego!
Ale wcześniej o mnie pomyślałeś, i o Kościele.
I nawet z Krzyża obdarowujesz –
Oto Matka twoja!
Dar najcenniejszy,
nieustająca pomoc na ziemskie dni pielgrzymowania.
Daj mi, Jezu, Twoje serce, abym zawsze,
nawet w cierpieniu obdarowywała innych.
Nie dozwól skupić się na swoim krzyżu i cierpieniu.
Pozwól – nawet z krzyża - powtórzyć Twoje ofiarowanie.
Zanim złożono Cię do grobu znalazłeś się ramionach swej Matki. Maryi,
Tej, którą „Pietą” nazwaliśmy.
Kontempluję Jej czułe i pełne mocy oblicze
pochylone nad Twoim świętym Ciałem
i nad nami,
Twoim Ciałem Mistycznym
– Kościołem.
Wiem, co chcesz mi powiedzieć:
że w Twoim Mistycznym Ciele umiera wiele członków,
zamiera w nich Twoje życie,
a mnie powołałeś, aby oni życie mieli.
Chcę wziąć w ramiona – jak Maryja – Twój Kościół
i pochylić się nad każdą Jego raną,
a przede wszystkim nad jego umierającymi członkami.
A gdy przyjdzie mój ostatni dzień,
proszę Cię, Maryjo, weź mnie w swoje ramiona
i przenieś do Domu Ojca.
Twoja miłość, Jezu, złożyła Cię do grobu,
aby we wszystkim dzielić nasz los.
Lecz miłość Ojca nie pozwoliła Ci zbyt długo w nim pozostać,
bo nie dla śmierci, lecz dla życia nas stworzył,
a Tobie dał klucze śmierci i otchłani.
Kontempluję Twój grób, dziś już pusty,
bo nie grób jest kresem naszej wędrówki,
lecz Dom Ojca, który otworzyłeś dla nas.
Otwarte są drzwi domu wiecznego szczęścia,
a w progu czeka nas Ojciec,
z miłością wygląda każdej duszy
i ciągle, przez wieki, powtarza tę samą pieśń miłości:
„Przyjdź, przyjdź, moja piękna,
przyjdź, w mój ogród wejdź”
i zobaczysz to, czego ani oko nie widziało
ani ucho nie słyszało....
Flp 1, 21
Zjednoczone bowiem w pragnieniach z Jezusem, chcemy ofiarować się w Nim Bogu Ojcu i zadośćuczynić za grzechy wszystkich naszych bliźnich oraz współpracować z Nim w dziele odkupienia, aby wynagrodzić naszemu jedynemu Dobru za Jego miłość.
Córko, jeśli chcesz naprawdę posiadać wolność i niezachwianą pogodę ducha, tak aby nic nie zdołało cię zaniepokoić na tej dolinie łez, żyj gorącym pragnieniem dostąpienia największego cierpienia na tym wygnaniu, doświadczając wszelkiej udręki: choroby, zmartwienia, opuszczenia, ubóstwa, pokusy, zniesławienia, prześladowania, kpin, szyderstw, podłości, wzgardy. Tak jakby na świecie ludzie byli tylko po to, aby gnębić cię każdym rodzajem bólu i utrapienia. Tym pragnieniem musisz karmić swojego ducha z miłości do Mnie, abyś stała się moim podobieństwem. Tym właśnie pragnieniem rozpalaj swą duszę dniem i nocą. Pokarmem twoim niech będzie miłość.
Mt 16, 24
Od tej chwili jedynym przedmiotem moich pragnień chcę uczynić Jezusa Ukrzyżowanego, świętą Ewangelię i świętą Wiarę. Z całych sił chcę odcisnąć je w moim sercu i od tej pory niech staną się one przewodnikiem, normą i pewnością mojego życia. Ze wszystkich sił , dniem i nocą, nad nimi będę rozważać, bo jest to najpewniejsza droga do nieba. Całym sercem pragnę osiągnąć mój ostateczny cel, którym jest złączenie się z moim jedynym i najwyższym Dobrem oraz podobanie się tylko Jemu
Flp 4, 13
Moje istnienie nie ma prawa ukazywać się poza Tobą, moje Jedyne i najwyższe Dobro - jestem jak garść pyłu, który jest narażony na wiatr; nie ma on siły ani wytrzymałości, by wytrwać w dobrym, nawet przez godzinę. Tylko Ty bowiem jesteś moją prawdziwą mocą.. Potężnym światłem twojej nieomylnej Prawdy, wprawdzie z trudem, ale jednak można upokorzyć swoją pychę, jej aspiracje i pragnienia, które tworzą w duszy niekończące się opary i chmury po to, by zaciemnić prawdziwe światło, którym jesteś Ty, jedyna moja Podporo i Ucieczko
Widać wtedy, jak człowiek pobudzony przez Ducha Świętego, nie zważając na własne sprawy, pospiesznie i nie interesując się sobą samym, szuka dobra innych, aby mieć towarzyszy w miłowaniu. Pozostawia chętnie swoje przyjemności, którymi mógłby się radować w zakamarkach serca. Pozostawia odpoczynek zmysłów i pokój samotności, której doświadcza. Dla zbawienia jednej duszy tysiąc razy oddałby życie. Spieszy z ogromną miłością ku potrzebom bliźniego, zarówno tym duchowym jak i doczesnym, stając się wszystkim dla wszystkich: pocieszając strapionych, usługując chorym, pomagając słabym i współcierpiąc z nimi, pouczając o drodze zbawienia tych, którzy jej nie znają i pociągając grzeszników do pokuty. Angażuje się we wszystko całą mocą swej duszy, jakby poruszany jakąś duchową siłą, nie dbając o nic innego jak tylko o chwałę swego umiłowanego Boga, któremu pragnąłby tysiąc razy ofiarować swe życie
O najwyższy i jedyny mój Duchu, jestem jak ktoś, kto trwa w agonii, cierpiąc straszliwe męki. Muszę bowiem mieć swój udział w zewnętrznych działaniach, będących dla mnie nieustannym umieraniem, przymuszając do nich moje serce, które - jak się wydaje - nie może robić nic innego, jak tylko wpatrywać się w Ciebie i kochać Ciebie. Muszę angażować się w sprawy przemijające, ziemskie, ludzkie, wypełniać powinności mojego stanu jak każdy człowiek, a jednocześnie wydaje mi się, że nie mogę dłużej znieść tego życia tak marnego i przyziemnego, choć jednocześnie cieszę się, że to wszystko jest twoim rozporządzeniem, Umiłowany mój i Jedyny. W tym wylewie miłości chcę przedstawić właśnie Tobie wszystkie moje bóle i zmartwienia, bo w tym życiu nie znajduję żadnego przyjaciela, który dałby mi na nie lekarstwo i pociechę. Przychodzę więc do Ciebie, mój Jedyny Pocieszycielu
Ty cierpieniem ocieplasz Mnie w zimnie; okrywasz Mnie habitem twego wewnętrznego umartwienia; karmisz Mnie, gdy pościsz; usypiasz Mnie, gdy zachowujesz milczenie w każdym czasie, rozmawiając tylko z konieczności; śpiewasz Mi słodką pieśń miłości, kiedy jesteś zjednoczona z moim boskim upodobaniem w twoich nieustannych dążeniach; obejmujesz Mnie mocno, gdy pokonujesz swoje słabości, niedyspozycje i bóle ciała, aby Mi służyć. Całujesz Mnie każdym aktem miłości, który czynisz wobec Mnie i twego bliźniego. Ofiarujesz Mi odrobinę słodyczy za każdym razem, gdy czynisz jakiś gest łagodności i pokory, tak zewnętrzny jak i wewnętrzny. Twoją zażyłością (ufnością), poddaniem i codzienną pilnością, zamykasz Mnie jakby mocnym kluczem w twoim sercu.
Ach, prawdziwy Synu Ojca, moje serce łka w prawdziwym zawstydzeniu, bo jakże niewiele ja, ślepa, liczyłam się z tym nieskończonym upodobaniem mojego Boga! O boleści, która nie ma sobie równej, jakże niewiele się ono dla mnie liczyło, jak mało go szanowałam! Jakże byłam ślepa i biedna, jakże złe drogi wytyczałam moimi stopami, tak niepodobne do twoich! Teraz widzę ciężar moich grzechów taki, jaki był w rzeczywistości przed twoimi oczami. A mój ból jeszcze wzrasta, gdy zauważam, jak świat odnosi się do twego upodobania i jaki stosunek mają do niego ludzie tej ziemi, tak grzesznicy jak i zakonnicy!
Słodka moja Miłości, Jezu! Wstydzę się, gdy myślę, jak wiele razy z miłością wołałeś mnie, kierując do mojego niewdzięcznego serca dobre natchnienia i pociągałeś mnie za sobą. Wiele natrudziłeś się z moim niewdzięcznym sercem! A potem, gdy już wprowadziłeś mnie w życie zakonne, znowu okazałam się niewierną, a nawet żałowałam, że poszłam za Tobą. Odwracałam się od Ciebie idąc za moimi kaprysami i zachciankami, lecz Ty ciągle od nowa pociągałeś mnie swoim boskim światłem, abym nie oddalała się od Ciebie.
Dziękuję Ci, Miłości mojego serca, za bezmierne miłosierdzie wobec niewdzięcznego i zdradzającego Cię serca. Daj mi, proszę, skuteczną łaskę, abym już nigdy nie oddalała się od Ciebie, moje jedyne i wyłączne Dobro.
Jeśli upadam w mojej słabości i nędzy, pomagasz mi wzbudzając we mnie żywą ufność do Ciebie i w ten sposób podajesz mi kochającą rękę; patrzysz na mnie oczami boskiej łagodności i ja wracam do mojego Dobra. Jeśli zasmucasz mnie udrękami, prześladowaniem i cierpieniem zadanym przez ludzi, głosem prawdy w moim wnętrzu dodajesz mi ducha i ożywiasz mnie w cierpieniu, przypominając, że podobne było twoje życie na tym świecie, aby wypełnić wolę Ojca.
Jezus nie chce, abyś marnowała drogocenny czas życia, myśląc o popełnionych grzechach, abyś bez końca je wyznawała i kręciła się wokół twoich bied. Bóg pragnie, abyś raz wyznała grzechy i błędy, a potem nawróciła się i na zawsze zbliżyła się do Niego w duchu pokory, abyś czyniła dzieła pokuty, umartwiając swoje zmysły, a ciało podporządkowując duchowi...Na tym polega prawdziwa pokuta, której Jezus Chrystus uczy cię swoimi słowami, a jeszcze bardziej przykładem Jego Przenajświętszego życia. Idąc tą drogą posiądziesz królestwo niebieskie.
Pomyśl jak odpowiadasz na tak wielką miłość i co robisz dla Niego? Skąd ta delikatność ciała i troska o nie? Dlaczego zabiegasz o wygody i zadowolenie; dlaczego skarżysz się jeśli czegoś ci brakuje. Przecież chcesz Go naśladować, a nie chcesz znosić nawet małej niewygody i umartwienia, jest ci przykro, gdy spotykasz sytuacje, które w życiu zakonnym wymagają więcej trudu.
Staraj się mierzyć swoje życie i czyny życiem Jezusa Chrystusa i zobacz, czy naśladujesz Go. Jaka jest twoja odpowiedź na Bożą miłość?
Synu miłości, Człowiecze-Boże, moja miłości! Twoje pragnienie zrodziło się z prawdziwej miłości, z ognia miłości miłosiernej. W sposób doskonały dokonałeś dzieła odkupienia. W całkowitej uległości Bożej Woli, uczyniłeś wszystko, co zostało Ci zadane, wypełniłeś dokładnie to, co opowiadali o Tobie prorocy, co ustanowił twój Bóg Ojciec. Na krzyżu wymawiasz cudowne słowa, że pragniesz i spalasz się z miłości dla zbawienia dusz przez Ciebie odkupionych. Miłości moja, czymże jest to pragnienie? To twoja gorąca wola, aby wszyscy ludzie cieszyli się owocami odkupienia, aby żaden człowiek nie zginął, lecz aby wszyscy się zbawili, a twoje dzieło zbawcze zostało dopełnione zbawczymi dziełami wszystkich dusz, które zobowiązane są do tego, aby przez swe dobre i święte życie zjednoczyć się z owocami i zasługami twej męki i śmierci. Bez tego złączenia bezowocnym byłoby wszystko, co Ty z miłości, uczyniłeś dla naszego zbawienia.
O Synu Miłości! Niech moje serce nie tęskni i moje oczy nie patrzą na żaden inny przedmiot, nawet przez krótką chwilę w tym życiu, jedynie na Ciebie, Umiłowany Synu, ukochane Słowo, Boże mojego serca. Niech moja dusza nie przestanie nigdy wpatrywać się w Ciebie z ogromnym pragnieniem. Ty jesteś przedmiotem wszystkich moich nadziei, Pocieszycielem we wszystkich cierpieniach i bólach! Tęsknie oczekuję szczęśliwej godziny śmierci mojego grzechu, śmierci starego człowieka... Niech moje oczy zawsze wpatrują się w twój Boski blask! Niech moje serce nigdy nie przestaje sycić się wiernym trwaniem w twoim świetle, pod krzyżem, wraz z twoją drogą Matką, naszą Panią.
A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu (J 19, 41-42).
Miłości moja, zostałeś złożony w nowym grobie, wykutym w skale, w ogrodzie, gdzie zostałeś ukrzyżowany. Nowy grób oznacza kochającą duszę, twoją oblubienicę, w której chcesz zostać pogrzebany, ukryty w jej wewnętrznym ogrodzie. Bowiem Ty byłeś w niebie, w łonie Boga Ojca, w chwalebnym majestacie, a na ziemi pozostałeś w sercu kochającej duszy, umarły, ukrzyżowany w jej życiu, przez jedność miłości w Bogu, aby pozostać tam pogrzebanym i ukrytym aż do prawdziwego zmartwychwstania w chwale, w przyszłym życiu.