Piękna wola Boża
Święty Gerard rozmiłowany był w swoim ukochanym Bogu gorąco, żarliwie i spontanicznie. Uczuciowość jego jednak nigdy nie miała przewagi nad wiarą i zawierzeniem, które opierały się na gotowości spełnienia wszystkiego, co Bóg zadysponuje. Można do odczytać w liście z dnia 24 kwietnia 1752 roku, w którym wielokrotnie zachęcał siostrę karmelitankę Marię od Jezusa, aby była gotowa na przyjęcie tego, co zaleci biskup:
“Wielką sprawą jest wola Boża! - pisał - Jest ona ukrytym, bezcennym skarbem! O tak! Dobrze cię rozumiem, Boża wolo! Twoja wartość jest równa wartości mojego ukochanego Boga! I któż może cię pojąć, jeśli nie mój ukochany Bóg? Pociesza mnie, Czcigodna Siostro, myśl, że należysz do tych wielkich dusz, które karmią się wyłącznie piękną Bożą wolą. Staraj się więc zawsze żyć przemieniona i doskonale z nią złączona”.
Jedną z charakterystycznych cech Gerarda było posłuszeństwo. Wstępując do zakonu zakładał sobie posłuszeństwo absolutne, które dla niego oznaczało słuchać ślepo, bez rozumowego uzasadnienia i dosłownie. Nieomal na każdej stronie jego biografii znajdują się tego przykłady. Nazywano go też powszechnie świętym posłuszeństwa. Opowiedzmy o jednym z takich epizodów.
W klasztorze w Deliceto oprócz innych obowiązków miał Gerard zlecone pilnowanie furty. Przełożony o. Fiocchi, być może z powodu zdarzającego się zbyt długiego dzwonienia, które dochodziło do jego uszu, polecił Gerardowi, by ten biegł do furty natychmiast, na pierwszy dźwięk dzwonka, przerywając wszelkie inne zajęcia. Tego poranka Gerard zszedł do piwnicy, by przelewać wino z beczki do butelek przeznaczonych na wspólny, zakonny stół. Naraz rozlega się dzwonek przy furcie... Gerard zostawia natychmiast wszystko, zgodnie z poleceniem przełożonego i biegnie.... Z otwartej beczki nie wyciekła nawet kropla wina!
Św. Alfons, snując refleksje nad pojęciem zjednoczenia z wola Bożą tak pisał:
”Najważniejsza jest umiejętność przyjęcia woli Bożej we wszystkim, co nas spotyka, zarówno w wydarzeniach pomyślnych jak i przeciwnych naszym zmysłom. W rzeczach pomyślnych nawet grzesznicy umieją zjednoczyć się z wolą Boża, natomiast święci czynią to również w przeciwnościach i w tym, co niemiłe jest ich miłości własnej”.
Św. Gerard poruszał się w takich właśnie perspektywach. W punktach swojego Regulaminu napisał:
„Moja droga i jedyna Miłości, prawdziwy Boże, teraz i na wieki powierzam się Twojej woli, a we wszystkich pokusach i cierpieniach tego świata, które spotykam na swoje drodze mówię: fiat voluntas tua.
W intymności serca wznoszę moje oczy ku niebu, aby adorować Boże ręce, poprzez które spływają na mnie bezcenne klejnoty Bożego upodobania”.
W liście św. Gerarda do wspomnianej już s. Marii od Jezusa głęboka refleksja nad miłosną kontemplacją woli Bożej rozkwita w serdecznym poleceniu:
„Bądźmy oderwani od wszystkiego! W ten sposób możemy czynić wolę Bożą z największą czystością intencji, jakiej Bóg dla nas pragnie. Jest to ufne zawierzenie oparte na pewności, że wola Boża nie ma na względzie niczego innego jak tylko nasze pełne szczęście”.
Dlatego dla Gerarda wola Boża jest piękna i według niego - należy ją wielkodusznie wypełniać.
Tak jak św. Alfons, Gerard jest przekonany, że Bóg zechciał nasze szczęście uczynić swoja chwałą. Nawet wtedy, gdy na pierwszy rzut oka Jego wola przyjmuje bolesne i wymagające oblicze krzyża nie jest możliwe wątpić w miłość i nadzieję, które przynosi.
W swoich postanowieniech zawartych w Regolamento Gerard odnotował:
„Niech nie będzie we mnie nigdy słów: chcę - nie chcę, chciałbym - nie chciałbym. Pragnę jedynie wypowiadać: sint Deus vota tua et non vota mea. (Niech wypełnia się wola Boża, a nie moja)I dodaje: Aby czynić to, czego chce Bóg, trzeba nie czynić już tego, czego ja chcę. Chcę tylko Boga. I dla Boga, nie chcę Boga, ale jedynie tego, czego chce Bóg. A jeśli pragnę jedynie Boga to trzeba, abym oderwał się od wszystkiego, co Bogiem nie jest”.
Nie są to słowa, które miały pozostać na papierze. W chwilach naprawdę trudnych św. Gerard postępował konsekwentnie, jasno i zdecydowanie. W lutym 1752 roku napisał do s. Marii od Jezusa
„Jestem bardzo cierpiący, a nie znajduję nikogo, kto by mi wierzył. Tego chce dla mnie Bóg. Pragnie, abym umierał nie doświadczając współczucia innych, opuszczony przez wszystkich; niech tak będzie i ja pragnę jedynie tego, co się Bogu może podobać”.
W tym samym tonie utrzymany był list z końca 1754 roku. Pośród ciężkich cierpień duchowych wyznał s. Marii od Jezusa:
„Teraz już nie chodzę i nie poruszam się, pozostaję na krzyżu, w wielkim bólu. Nie ma włóczni by zadała mi śmierć. Taka jest moja męka. Staram się być posłuszny i żyć w cierpieniu. Wszyscy wkoło opuścili mnie. To jest wolą mojego Odkupiciela - być przybitym do krzyża. Schylam głowę i mówię, to upodobanie mego drogiego Boga. Przyjmuję je. Cieszę się tym, co On nakazuje i czyni.”
Kiedy w lecie 1755 r. upływy krwi zmusiły Gerarda do zatrzymania się w Olivieto. i do przerwania kwesty, jego ufne „tak” nie zachwiało się. W liście skierowanym do o Gaspare Cajone - swego przełożonego, z którego przebijał ton cierpienia, informował o pogorszeniu w chorobie i pytając, co ma czynić, dodał:
„Jeśli chcesz, ojcze, abym przyjechał uczynię to natychmiast, nie oglądając się na wygodę: co do choroby czuję się teraz lepiej niż wtedy, gdy byłem w domu. Już tak nie kaszlę. Tak więc, wyślij mnie mocą posłuszeństwa i niech się stanie tak, jak ma się stać. Przykro mi, że Wasza Wielebność się martwi. Głowa do góry, mój drogi ojcze, to nic nie jest. Powierz mnie Bogu, aby pozwolił mi czynić zawsze i we wszystkim Swoją wolę”. Piękną wolę drogiego Boga.