O błogosławiony różańcu

Na początku dwudziestego piątego roku swego pontyfikatu Ojciec Święty Jan Paweł II podarował nam List Apostolski Rosarium Virginis Mariae. Wszystko, co w nim napisał powierzył „czułym dłoniom Maryi Panny, korząc się w duchu przed Jej obrazem we wspaniałym sanktuarium wzniesionym dla Niej przez błogosławionego Bartłomieja Longo, apostoła różańca[1].”

Włosi bardzo kochają to pompejańskie sanktuarium i jakże chętnie je nawiedzają. Miałam czasami wrażenie, że dla mieszkańców południowej Italii to miejsce, to miasto z górującą nad nim bazyliką Matki Bożej Różańcowej jest jakby drugim Lourde.

„O, błogosławiony różańcu Maryi - pisał tenże Bartłomiej Longo  - słodki łańcuchu, który łączysz nas z Bogiem, więzi miłości, która nas jednoczysz z aniołami...” Kilkanaście lat temu miałam okazję zobaczyć to sanktuarium i obraz, który się tam znajduje. Przywieziony on  został z Neapolu najpierw  do małego kościółka w Valle, a później umieszczono go w bazylice wybudowanej za pieniądze Longo i ze składek wiernych. Nie było to wybitne dzieło artystyczne. Obok figury Madonny znajdowały się tam postacie św. Dominika i św. Róży, którą później zamalowano, umieszczając na jej miejscu św. Katarzynę ze Sieny. Przed tym obrazem zanotowano pewną liczbę cudownych uzdrowień.

Kim był bł. Bartłomiej Longo? Historia bazyliki kultu Matki Bożej Różańcowej rozpoczyna się w XIX wieku. Związana jest z osobą arystokraty i jednocześnie  prawnika Bartłomieja Longo (1841-1926), który kiedyś bliski porzucenia wiary dzięki przyjaciołom odnalazł swoją drogę do Boga i oddał się dziełom miłosierdzia. W 1872 roku przybył Longo do Valle, małej miejscowości koło starożytnych Pompejów. Spotkał tu ludność ubogą, uwikłaną w zabobony i magię i postanowił zająć się ich losem. Słyszał w sercu głos, który mówił mu: „Jeśli szukasz zbawienia, ucz wszystkich modlitwy różańcowej”. Postanowił więc założyć bractwo różańcowe. I tak się też stało. Zbudował też wielką bazyliką. Na ten cel otrzymał pieniądze od swojej żony księżnej Marianny de Fusco. Wokół nowej świątyni wyrastały instytucje charytatywne i wychowawcze, sierocińce, szkoły, przytułki. Bartłomiej Longo oddawał się pracy pośród ludzi biednych i opuszczonych, tak jak kiedyś czynił to św. Alfons Liguori. Założył też nowe zgromadzenie Córek Świętego Różańca z Pompejów.

Ten obraz, o którym wspomniałam wcześniej Matki Bożej Pompejańskiej znajduje się w bazylice, cały ozdobiony wotami, oraz innymi dowodami wdzięczności za otrzymane łaski. Niektórzy mówią, że Pompeje i Lourdes są jak „dwie siostry”, które ożywiły kult Matki Bożej Różancowej jeszcze przed objawieniami w Fatimie. W tym roku obchodzimy dziewięćdziesiątą rocznicę tych objawień. 13 października 1917 roku podczas ostatniego objawienia Pani przedstawiła się dzieciom jak Matka Boża Różańcowa i ponowiła prośbę o codzienne odmawianie różańca.

 „O błogosławiony różańcu Maryi słodki łańcuchu, który łączysz nas z Bogiem”. Przez spokojną recytację kolejnych „Zdrowaś Maryjo” można doświadczyć łączności z samym Bogiem. Maryja pomaga nam trwać w Bożej obecności, wywiera kojący wpływ na nasze zmysły, usposabia serce do kontemplacji Jezusa w Jego życiu.

Dlaczego wspomniałam tutaj bł. Bartłomieja Longo? Przede wszystkim dlatego, że człowiek ten właśnie przez modlitwę różańcową zbliżył się do Boga i w tej modlitwie zobaczył konkretny środek do osiągnięcia zbawienia dla siebie i dla innych. Różaniec nie był dla niego ucieczką od ludzkich problemów, ale nieustannym błaganiem, zgodnym z tą prośbą Jezusa, by „modlić się zawsze i nigdy nie ustawać”. „Nie powinno dziwić, że więż z Chrystusem może być nawiązywana również przy pomocy jakiejś konkretnej metody. Bóg udziela się człowiekowi zgodnie z jego naturą i sytuacją życiową”[2]. Tak pisał Jan Paweł II w Rosarium Virginis Mariae. Takim sposobem pogłębionej łączności z Bogiem może być święty różaniec. W całym różańcu ponad 150 razy powtarzamy imię Jezusa. To wielokrotne powtarzanie Jego Imienia przybliża nas do Niego, ożywia naszą miłość, naszą świadomość, że w żadnym innym imieniu nie możemy znaleźć zbawienia. Myślę, ze bł. Bartłomiej Longo mocno odczuwał tę prawdę i przenikała ona całe jego życie. Z pasją działał pośród ludzi z marginesu społecznego. Szczególnie interesował się dziećmi osób uwięzionych. Różaniec nie odsuwał go od problemów społecznych, ale otwierał oczy i rozszerzał serce w trosce o zbawienie innych

Każdego roku w Święto Matki Bożej Różańcowej nasza wspólnota redemptorystek w Scala (Italia), zbierała się w chórze, by odmawiać suplikę do Królowej Różańca Świętego. Z wielkim wzruszeniem wypowiadałam te słowa: „...nigdy Cię już nie porzucimy...A ostatnim akcentem naszych warg niech będzie Twoje słodkie imię, o Królowo Różańca z Pompei, o Matko nasza droga... Bądź wszędzie błogosławiona,   dziś i zawsze. na ziemi i w niebie”.

s. Ewa K.

[1] Rosarium Virginis Mariae, 43

[2] Rosarium Virginis Mariae, 27