Artykuł s. Izabeli

W ostatnim numerze "Rodziny Odkupiciela" ukazał się artykuł naszej siostry Izabeli Stokłosy - Żywa Pamiątka Odkupiciela — spalając się w ogniu Parakleta. Zapraszamy do jego lektury.

Spodobało mi się wybrać ten Instytut, aby był dla wszystkich ludzi świata żywą pamiątką, tego, co mój Syn Jednorodzony zechciał uczynić dla ich zbawienia… Dlatego wy, dusze do niego wybrane będziecie z Nim uwielbione w wieczności, gdy w waszym duchu odciśniecie Jego życie
i naśladując Go prawdziwie staniecie się do Niego podobne, jako żywe obrazy mojego Umiłowanego Syna.”
(Wstęp do Reguł Zakonu Najświętszego Odkupiciela, Plan Przedwiecznego Ojca).

Redemptorystki – fundament duchowości

Błogosławiona Maria Celeste Crostarosa, założycielka Zakonu Najświętszego Odkupiciela wielokrotnie w swoich pismach przywołuje obraz „ognia Miłości”, pragnie tym samym przekazać prawdę o ogniu Ducha Świętego, który oczyszcza duszę i przetapia ją jak złoto w tyglu, aby otrzymać szlachetny metal najwyższej próby, czego wymownym odbiciem było jej własne życie. Błogosławiona Matka musiała przejść przez wiele cierpień i prób, aby położyć „solidny fundament” pod nasz Instytut. W Autobiografii Maria Celeste zapisała m.in. te słowa, które wypowiedział do niej Sam Jezus: „Pamiętaj, że duch waszego Instytutu to pogarda dla siebie samej. Aby w tobie mogły urzeczywistnić się jej owoce, Ja dokonałem przemiany twojej duszy w moje życie. A stanie się to poprzez trudności, drwiny, wątpliwości, udręki, jakich doświadczysz przez wiele lat, zanim zrealizuje się Dzieło. Tak więc z pokory, ubóstwa i pogardy powstanie solidny fundament”.             
Skąd więc biorą się te uśmiechnięte redemptorystki, które zapisały w swoich Konstytucjach: „Nieustanna kontemplacja misterium Chrystusa rozwinie w nas ową postawę uśmiechniętej
i promieniującej radości, szczerej prostoty i prawdziwej miłości, które charakteryzują naszą wspólnotę.” (Konstytucje 10). Może wydawać się, że postawa uniżenia, wyrzeczenia, zaparcia się siebie
i ofiary może malować na twarzy raczej smutek niż promieniującą radość, ale nic bardziej mylnego! Często opowiadając o naszym życiu, podkreślamy, że naszą Pierwszą Regułą jest „jedność i miłość wzajemna”. Maria Celeste pozostawiła nam Dziewięć Reguł, które Jezus wyrył w jej sercu i objaśnił, jako dziewięć cnót na pamiątkę dziewięciu miesięcy, które On przebywał w łonie Maryi. Tytuł ostatniej Reguły brzmi: „zaparcie się siebie i umiłowanie krzyża” jest to zarazem klamra i punkt dojścia, swoista brama do Zjednoczenia z Bogiem. Słowem, nie ma prawdziwej miłości bez krzyża i nie istnieje też chrześcijaństwo bez krzyża, aby więc żyć miłością wzajemną, potrzeba zaparcia się siebie. Nie da się kochać drugiego, jeżeli najpierw nie umrze się dla samego siebie, dla miłości własnej, czyli egoizmu.

Selfizm, a prawdziwa wolność

Dzisiejszy świat jest bardzo skupiony na tym, aby zaspokoić „własne ego”, a czy odbywa się to kosztem drugiego, to już nieistotne, byleby „moje ja” nie odczuwało przykrego dyskomfortu nienasycenia. Ta życiowa postawa jest całkowicie sprzeczna z Ewangelią i zaproszeniem Jezusa, aby Go naśladować. Krzyż z jego krwawą Ofiarą jest ceną, jaką Bóg dobrowolnie poniósł za nas z powodu naszych grzechów, ale jeszcze większą ofiarą Jezusa jest Jego Wcielenie. To uniżenie Boga jest dla nas niedoścignionym wzorem, jak należy naprawdę kochać. Jezus przez fakt stania się człowiekiem i życia pośród nas, pokazał nam, że miłość to zapomnienie o sobie, to zaparcie się siebie i służba „umywania nóg”. Chrystus poprzez przykład własnego, ziemskiego życia mówi nam, że jest niewolnikiem miłości z miłości do nas i zaprasza nas do przyjęcia takiej samej postawy. Jakie więc w tym szczęście? Przecież nikt nie chce być niewolnikiem! Tajemnica szczęścia tkwi w pojęciu wolności, które nie ma nic wspólnego z tym, co wyraził pewien polski pseudo filantrop w zawołaniu: „Róbta, co chceta”. Jezus mówi, że wolność, to prawda: „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32). Prawdą jest sam Chrystus, dzięki któremu odkrywamy również, że jesteśmy grzesznikami i potrzebujemy Zbawienia w Nim i przez Niego. Wolność łączy się zatem z przyimkiem „do” a nie „od”. Dopiero, gdy staniemy się wolni, będziemy zdolni do prawdziwej miłości i taka uczyni nas rzeczywiście szczęśliwymi. Taki sam proces dokonuje się także w życiu sióstr redemptorystek.

Codzienność

Nasze życie jest bardzo proste, ale zarazem bardzo intensywne i wymagające. Wspomaga nas łaska, którą Bóg obdarza ludzi każdego dnia, ale bez współpracy z nią nasze poświęcenie się Bogu byłoby jałowym pustosłowiem. Naszą miłość i gorliwość rozpala Jezus, który codziennie daje się nam w Eucharystii pod postaciami chleba i wina. Rozpala nas Jego Duch Święty, którego przyzywamy o poranku, często nim wzejdzie Słońce. Nasz codzienny rytm dnia wyznacza wspólna modlitwa, którą zanosimy do Boga w imieniu całego Kościoła i wszystkich tych, którzy do Niego nie należą. Oddajemy Bogu nasze ciała i dusze, aby On mógł modlić się w nas i przez nas. Jesteśmy wezwane do wielkiej troski o wszystkie dzieci Boże, jako ich duchowe matki, które zradzają je w bólach dla Królestwa Bożego, i towarzyszą im w codziennym wzrastaniu.          
 Duchowym budulcem sióstr redemptorystek, obok Bożej łaski jest wzajemna miłość i służba. Nie jesteśmy pozbawione słabości, dlatego nie bez przyczyny już starożytni Ojcowie i Doktorzy nazywali życie mnisze „białym męczeństwem”. Żadnej z nas nikt nie zamknął tu za karę, wprost przeciwnie zostałyśmy pochwycone i pociągnięte przez wielką miłość Boga. Jednak oprócz tego, że jesteśmy osobami, które
w sposób szczególny poświęciły swoje życie Chrystusowi i Kościołowi w konsekracji zakonnej, to pozostajemy zwykłymi ludźmi, kobietami, które pochodzą z różnych miejscowości, rodzin i z tym wszystkim, co niosą ze sobą te środowiska. Każda z nas jest dzieckiem swojej epoki, a ponieważ reprezentujemy kilka pokoleń, nasza różnorodność niejednokrotnie jest dla nas wyzwaniem. Poezją życia wspólnego jest wzajemne wsłuchiwanie się w siebie, w to co mówi do nas Duch Święty przez nas i w nas, a także w Słowie, w liturgii przez kapłana, czy poprzez wydarzenia dnia i historię dziejów, której jesteśmy świadkami i uczestnikami. Codzienność jest motorem naszego życia. A zatem kontemplacja mniszki to nie ucieczka od życia, a wejście na głębszy jego poziom.

Świadectwo

Ufam, że to Sam Jezus zapala iskrę gorliwości w sercu każdej redemptorystki. Trzeba jednak pamiętać, że Bóg lubi posługiwać się też konkretnymi „małymi” narzędziami – krzemieniami, które wzajemnie się ścierają; a są nimi często konkretne osoby i sytuacje. Mnie osobiście do gorliwości zapala drugi człowiek. Z racji naszego specyficznego powołania w Kościele zazwyczaj „nie widzimy” owoców naszej pracy, ale Chrystus niejednokrotnie posyła nam promienie, które rozświetlają „szarą” codzienność. Tą Bożą iskrą są konkretni ludzie, którzy wracają i dziękują za modlitwę w ich intencjach, ponieważ doświadczyli cudu: czy to nagłej poprawy zdrowia, czy rozwiązania zawiłych problemów rodzinnych, czy ocalenia czyjegoś życia. Nie zapomnę, gdy pewnego późnego, letniego wieczoru, do klasztornej furty zadzwonił bardzo przejęty mężczyzna, który zaczął błagać ze łzami w oczach, o modlitwę za pewną dwójkę młodych ludzi, którzy planowali zabić nienarodzone dziecko w łonie matki. Byli to uzdolnieni maturzyści, którzy nie chcieli „zmarnować” swojego życia. Dziewczyna wyjechała już za granicę, aby usunąć „problem”. Po tygodniu ów mężczyzna „z furty” wrócił rozpromieniony i dziękował za modlitwę, bo matka dziecka ostatecznie wycofała się z decyzji zabicia go i wróciła do Polski.  

Innym ważnym momentem, który buduje i wzmacnia moją gorliwość, jest świadectwo życia moich współsióstr. Jak wspomniałam, jesteśmy zwykłymi ludźmi i zdarzają się nam, jak skądinąd wszystkim ludziom, różne „tarcia”, jednakże pośród wielu doświadczeń jestem zbudowana postawą sióstr, które potrafią przyznać się otwarcie do błędu, nie usprawiedliwiając się, nie szukając winnych, tylko po prostu przeprosić i potem służyć innym z jeszcze większą gorliwością niż dotąd. To bezcenna postawa, na którą stać niewielu, ale w naszej wspólnocie, pomimo wszystko siostry starają się tak żyć i to jest absolutnie rewelacyjne!
Bogu niech będą dzięki za każde ludzkie serce, szczerze szukające Boga i pragnące Mu oddać swoje życie na całkowitą wyłączność! Zastanów się, może właśnie Ciebie Bóg teraz zaprasza do szczególnej bliskości z Sobą na drodze życia konsekrowanego i mniszego?