Rozmowa z s. Marią Augustyną - redemptorystką z Ukrainy

Jakie były wasze początki we Lwowie, co najbardziej Ciebie, s. Augustyno, cieszyło?

Piękna jest nasza misja w Kościele! Duchowość bł. Marii Celeste jest bardzo słoneczna, radosna i porywająca. Jej życie oddane Panu, jej trwanie przy Źródle, przy Słowie, by utorować innym drogę…

Chcemy jak ona  być otwartymi dla ludzi, aby mogli  oni do nas przyjść i odpocząć przy Panu. Trzeba im stworzyć odpowiednie warunki, co na razie nie było możliwe …

Nasze początki we Lwowie były naznaczone sprawą budowy klasztoru w Birkach, tworzeniem jego projektu, przygotowaniem różnych dokumentów z tym związanych. były to bardzo długie i żmudne procesy, ale już są za nami,  a reszta wciąż wymaga finansowania…

Kiedy prowadzi się życie intensywne, aktywne, co u początku tworzenia czegoś nowego jest zrozumiałe, od czasu do czasu należy się jednak zatrzymać i słuchać swego wnętrza, słuchać głosu Pana, odkryć najgłębsze, własne pragnienia, aby przeżywać codzienne, zabiegane życie bardziej świadomie, po Bożemu. Ważne jest, by postawić Pana w centrum codzienności, by w oparciu o Niego weryfikować postawy, a jakość życia czynić piękną, tak by pociągała innych do Boga.

Nasze początki były naznaczone entuzjazmem i staraniem o to, aby jak najszybciej wybudować klasztor. Bardzo mnie cieszyła wspólnota, w której żyłam. Moje współsiostry były i są oddane temu dziełu, dziełu Boga. A On przyprowadzał do nas wspaniałych ludzi spragnionych duchowych rozmów, jak i również młodzież i, dziewczęta które szukały własnego powołania w życiu. Niektóre wstąpiły, inne odeszły, ale radością dla mnie było poznanie wszystkich. Wiadomo, że doświadczałyśmy także trudnych chwil , bo każde dobre dzieło przechodzi swą próbę, swe oczyszczenie, po prostu tak się dzieje. Ponieważ nie mamy jeszcze klauzury więc na Liturgię, w niedzielę i święta,  chodzimy do kościoła ojców redemptorystów. Śpiewamy ją wraz  ze świeckimi. Organizowałyśmy również rekolekcje powołaniowe  dla dziewcząt, przeżyłyśmy jak wszyscy czas pandemii. Można powiedzieć, że jesteśmy wciąż na początku, bo na razie klasztoru nie mamy, a wojna w naszym kraju i wydłużyła, i częściowo zamroziła proces budowy. Nadal szukamy na nią środków, bo czujemy, że nie możemy rozwinąć skrzydeł, nie ma warunków niezbędnych, by mogło rozwijać się życie kontemplacyjne tak jak proponuje to nasz charyzmat. Poza tym trwa ta straszna wojna …

No właśnie, jak wygląda wasze życie po wybuchu wojny? Ile was jest? Jak wygląda plan dnia? Jak wspieracie ludzi?

Jest nas osiem, we Lwowie trzy siostry po ślubach wieczystych, jedna neoprofeska, i jedna kandydatka, a w naszym macierzystym klasztorze, w Bielsku  jest jedna nowicjuszka i dwie przygotowujące się do Nowicjatu (uczą się teraz języka polskiego)

Jak wygląda nasze życie po wybuchu wojny...to znaczy… Nasz kraj już był w stanie wojny od 2014 roku, gdy rozpoczęła się ona na wschodzie Ukrainy. To była wojna na określonym obszarze, wojna „lokalna”. Gdy fundowałyśmy naszą placówkę we Lwowie to miałyśmy świadomość ryzyka, ale nie dopuszczałyśmy do świadomości tego, że ta wojna w XXI wieku w atmosferze demokracji, układów międzynarodowych, różnych form współpracy może objąć cały kraj. W naszych czasach wydawało się to bezsensowne, jakiś rodzaj szaleństwa … a jednak … 24 luty rano obudził nas alarm . Na początku nie rozumiałyśmy co się dzieje! Wojna? Nie, to niemożliwe, żeby się zaczęła!!! Chociaż pogłoski o wojnie docierały już do nas pod koniec  2021 roku. Pierwsze dni, tygodnie, miesiące były straszne, naznaczone niepewnością chwili obecnej, wszystko jakby straciło na wartości. Pozostała jedynie modlitwa i świadomość, że trzeba pomagać ludziom. Prawie zaraz przyjaciele naszej wspólnoty spoza Ukrainy zaczęli do nas pisać i pytać, czego potrzebujemy najbardziej - my i inni Ukraińcy. Przysyłali lekarstwa, żywność, śpiwory…. Zaangażowałyśmy się w pomoc humanitarną i przygotowanie różnych rzeczy także dla uchodźców, którzy przybywali ze wschodu Ukrainy. My mieszkamy  w małym domku i nie miałyśmy możliwości przyjęcia uchodźców, odwoziłyśmy więc te rzeczy do punktów, gdzie je gromadzono. Piękne było to tworzenie miejsc, przestrzeni dla tych biednych ludzi, stwarzało się atmosferę, że na nich czekamy.

Pierwsze dwa miesiące czułyśmy się jakby sparaliżowane, cały czas alarmy i nakaz udania się do schronu. Modlitwa, posiłki przy świecach. Także teraz wyłącza się prąd na wiele godzin, to bardzo utrudnia życie. Trzeba nauczyć żyć w klimacie ciągłego zagrożenia, ze świadomością, że wielu naszych traci życie, cierpią dzieci, także wielu cywilów jest rannych. Wojna bardzo odmieniła nasze życie, czujemy jak spełniają się słowa Pana, że "nie ma większej miłości od tej, gdy kto życie oddaje za przyjaciół swoich, wy jesteście przyjaciółmi moimi". Więc teraz jesteśmy szczególnie przyjaciółmi Pana, bo miłość do Niego wyraża się miłością do bliźniego, gotowością pomagania, wychodzenia naprzeciw jego potrzebom. Wszystkie domy rekolekcyjne pełne są uchodźców, dlatego trudno znaleźć w nich miejsce i czas  na rekolekcje. Ale za to brałyśmy udział, wraz z innymi zakonnikami, w szkoleniu z udzielania pierwszej pomocy…

Czy możliwe jest realizowanie duchowości niedawno błogosławionej Marii Celeste Crostarosa w aktualnych warunkach? Czy pomaga Ci w czymś to przesłanie, które pozostawiła naszej rodzinie zakonnej?

 Duchowość Marii Celeste jest bardzo zakotwiczona w “DZIŚ”. Jej heroiczność, jej życie w warunkach też nie prostych, może nie wojennych, tak jak my to przeżywamy aktualnie w Ukrainie, ale w środowisku gdzie ją osądzano, szykanowano, podejrzewano o herezje mogło to stanowić przeszkodę dla rozwoju wewnętrznego. Jednak ona i wielu świętych, których życie znamy, pośród walk, udręki, trudu osiągnęli szczyty i pociągają nas do rzeczy pięknych i wzniosłych, do heroizmu, do wysokiej miary człowieczeństwa

Dzisiaj w Ukrainie, chłopcy i dziewczęta, bronią swojej ojczyzny, bronią swego narodu. Może wielu z nich nie należało do grona „chodzących do kościoła”, ale może w obliczu różnych wydarzeń związanych z wojną staną się takimi jak dobry łotr na krzyżu, który w tym momencie swego życia uwierzył Chrystusowi, a Ten obiecał mu raj: „Dzisiaj będziesz ze mną w raju.” Właśnie „Dzisiaj” dokonują się wielkie rzeczy i chodzi o to, żeby rozpoznać oblicze Pana przychodzącego czy to człowieku potrzebującym, czy to w obliczu śmierci i doświadczeniu piekła,  na przykład na froncie, gdzie się zabija, choć życie jest tak wielkim darem Bożym.

 „Miej oczy utkwione w twym odwiecznym najwyższym Dobru i karm się miłością czystą, wpatrując się we Mnie i kochając Mnie, jak czynią to święci w niebie. Wtedy będziesz zjednoczona duchem z twoim wieczystym Początkiem i nie będziesz się już lękać, trwaj zawsze na krzyżu i równocześnie zawsze w radości mojego Boskiego Ducha.” Jezus do Marii Celeste nie mówi – bez krzyża i w radości, tylko - „na krzyżu i w radości”. Jest to bardzo trudne i nie każdy potrafi, ale mnie się nieraz zdarza stawać przed takimi ludźmi, WIELKIMI LUDŹMI. Właśnie oczy utkwione w miłości, w Bogu dają tę perspektywę nieba, zapachu wieczności, gdy na co dzień spotykamy się ze śmiercią, z bezcenną ofiarą na krzyżu wojny i ogromnego cierpienia, ran nieodwracalnych na ciele, jak również na psychice ludzkiej. „Święci w Kościele… czynią wiele dobra… O świętych słowo Boże mówi nam jak o świetle…” Mamy DZIŚ, oprócz ciemności i mroku wojny, ludzi światła, czyli tych walczących na każdym stanowisku: z bronią w ręku, bądź skalpelem, na pogotowiu ratunkowym, kapłanów, elektryków, rolników, wszystkich, którzy pracują w swoim zawodzie, aby pokonać wroga, zwyciężyć.

Moje oczy utkwione w Pana, czyli w Jego bezinteresowną miłość i dobroć, pomagają mi przeżyć ten trudny czas wojny, który jest! Tylko wiara, nadzieja i miłość.!Wiara, że ta wojna się kiedyś skończy, nadzieja, że staniemy na nogi i Pan uleczy rany naszego narodu i miłość, aby zachować ludzką twarz wobec krzywdziciela i zachować serce od nienawiści wobec  ogromu bólu i otrzymanych ran.

Czego życzysz sobie i osobom konsekrowanym z okazji Święta Życia Konsekrowanego?

Życzę sobie i wszystkim osobom konsekrowanym radości z Daru bycia powołanym. Życzę zachwytu  pięknem powołania, bo tylko zachwyt nad pięknem pociąga dalej i głębiej ku miłości Pana i ku odważnemu pójścia za Nim poprzez życiowe trudy. Nasze życie zakonne jest darem i powinno się przeżywać jako Dar, dar dany i zadany, wtedy niczego nam nie braknie. Dlatego wyrażę się słowami z Vita Consecrata, bo trudno mi znaleźć lepsze słowa niż te, Szymona Nowego Teologa, które zamieścił w Adhortacji św. Jan Paweł II:

„Oglądam piękno Twej łaski, podziwiam jej blask, a jej światłość odbija się we mnie; zachwycam się jej niewypowiedzianym splendorem; zdumiewam się niezmiernie, myśląc o sobie; widzę, kim byłem i kim się stałem. O cudzie! Oto stoję pełen szacunku dla siebie samego, czci i bojaźni, jakby przed Tobą samym; tak onieśmielony, że nie wiem nawet, co czynić, gdzie usiąść, dokąd się udać, gdzie pozwolić spocząć członkom tego ciała, które należy do Ciebie, do jakich użyć je czynów dzieł, bo przecież są Boskie”. Tak więc życie konsekrowane staje się jednym z widzialnych śladów, które Trójca Święta pozostawia w historii, aby wzbudzić w ludziach zachwyt pięknem Boga i tęsknotę za Nim”. VC 20