18 czerwca minie rok od beatyfikacji naszej założycielki bł.Marii Celeste Crostarosa (1696-1755).To był dla nas – redemptorystek - wielki dzień, wielkie święto! Jak zaznaczył kard. Angelo Amato, który głosił kazanie na tej uroczystości: święci to nie ludzie z piasku pozbawieni konsystencji, którzy kruszą się jak zamki budowane przez dzieci na brzegu morza. Święci to ludzie mocni i odważni, którzy chlubią się swoim człowieczeństwem, odnawiając każdego dnia smak i wolę życia. Zobacz
Życie naszej Błogosławionej Matki pokazuje upartą wytrwałość tej kobiety w realizacji własnego powołania, w posłuszeństwie woli Bożej, która objawiła się poprzez wielość perypetii i przeszkód. Bóg wybrał Marię Celeste, aby z jej pomocą zrealizować swoje plany. Przygotował ją do tego, dając jej poczucie swojej nieustannej obecności, już od dzieciństwa, ale nie usunął z jej drogi trudów i cierpienia. Wręcz przeciwnie – musiała ona tak jak Chrystus przejść swoją Górę Tabor i Kalwarię, aby w ten sposób żyć Jego życiem na ziemi. Odważnie wybierała drogę krzyża, broniąc z mocą prawdy, nie dbając o swoją dobrą opinię (jeszcze długo w Neapolu, gdzie się urodziła i żyła przez wiele lat, krążyły o niej plotki jako o mniszce, której objawienia były fałszywe i która wprowadziła zamęt w klasztorze).
Czasami jej gorliwość o sprawy Pana uważano za zarozumiałość, niektórzy nieżyczliwi oskarżali ją nawet o wyniosłość. Ale ona, choć ją to bolało, szła za głosem swego sumienia, zdając sobie sprawę z konsekwencji własnych wyborów. Żyła w epoce Oświecenia, mentalność jej współczesnych miała dość lekceważący stosunek do kobiety. Można więc wyobrazić sobie jak wiele ją to kosztowało – bronić swojego sumienia.
Przygotowania do beatyfikacji pozwoliły docenić wielkość jej ducha. Odnaleziono dokumenty, relacje autentycznych świadków i korespondencję, które odsłaniają prawdziwe motywy jej działania. Można też powiedzieć, że jej więź z Jezusem, a zwłaszcza odniesienie do kwestii sumienia odpowiada mentalności dzisiejszego człowieka, któremu trudno byłoby raczej zaakceptować ślepe posłuszeństwo i który jest tak bardzo wrażliwy na punkcie własnej wolności.
Dzięki jej pismom (a napisała jak na mniszkę wiele) uświadamiamy sobie jak nieustanną walkę toczyła ze swoimi wątpliwościami, często musiała bowiem wybierać coś wbrew powszechnej opinii. Na wielu kartach swych pism opisuje te zmagania się ze zwątpieniem, rozpaczą, pokusami szatana i osądami ludzi. Ratowało ją doświadczenie bliskości Boga i naprawdę niezłomna wiara w przekazane jej objawienie. Była kobietą pokorną, stawiającą wyżej sprawy Boże niż własne. Pokora nie pozwoliła jej upaść na duchu wobec piętrzących się klęsk i niepowodzeń. I była też kobieta radosną. A radość jej brała się stąd, że spotkała w swoim życiu Pana i doświadczyła czułości Jego spojrzenia, poczuła się bardzo przez Niego kochana. W „Stopniach modlitwy” napisała, że właśnie to jest najważniejsze w naszej relacji z Bogiem, nie tyle, że my zwracamy nasze oczy ku Niemu, ale że to On patrzy na nas miłosiernie i przyjaźnie, dotykając samej głębi naszego jestestwa.
W modlitewnym olśnieniu pojęła ona, że Pan Jezus po to zstąpił na ziemię, aby stać się „drabiną mistyczną” dla ludzi, aby wszyscy wraz z Nim mogli wejść do nieba. Zapragnęła wtedy gorąco pogłębić swoją miłość do Chrystusa wymiarze Kościoła, można by powiedzieć – także w wymiarze misyjnym. Pan zjednoczył ją z Sobą, a ona chciała promieniować Nim na innych. To zjednoczenie, ta komunia z Jezusem powinna przemieniać się w miłość promieniującą na bliźniego, którą można porównać do „miłości oblubieńczej”. W duchowym życiu bł. Marii Celeste ujawnia się więc eklezjalny wymiar jej powołania.
Widzimy w niej też człowieka głębokiej wiary. Gdy odchodziła z klasztoru w Scala (właściwie to kazano jej stamtąd odejść) napisała w liście do spowiednika: „Od tej pory moim przewodnikiem będzie czysta wiara i cnoty ewangeliczne, które ją kształtują. Niczego więcej nie oczekuję”.
Przeżywała wtedy jeden z najtrudniejszych momentów swego życia. Nie wiedziała czy otrzymane przez nią łaski pochodziły od Pana, czy też oszukiwała siebie i innych. Dlatego tak mocne są te słowa: „Moim przewodnikiem niech będzie czysta wiara”. W mrokach zwątpienia i niepokoju, które ogarniały jej duszę zobaczyła jasne światło – czystą wiarę.
„Teraz mój duch odnalazł spokój. Już nie lęka się niczego, bo idzie śladami mojego umiłowanego Jezusa, kierując się Ewangelią”. I choć Matka Celeste doświadczała w tym momencie ogromnej samotności to szła ku tej Pewności, którą był dla niej Jezus.
Życie chrześcijan zna doświadczenie radości oraz cierpieni, napisał kiedyś papież Benedykt XVI. Jak wielu świętych doświadczało samotności! Jak wielu wiernych, także w naszych czasach, doświadcza milczenia Boga, podczas gdy chciałoby usłyszeć Jego pocieszający głos! Tym wszystkim Maria Celeste chce wskazać drogę wiary. Ona sama dotknęła własnej bezsilności i jednocześnie bliskości Boga Ojca . Dlatego nazywa Go jedyną Pewnością i uczy nas wzywać Jego pomocy w naszych potrzebach, krótkim „Pensaci Tu, Sugnore” („Ty, Panie, zatroszcz się o to”).
Maria Celeste niezależnie od wszystkiego, co ją spotykało umiała zawsze czynić dobro. Pod naporem ludzkiej złości i niezrozumienia mogła się bowiem zamknąć w sobie, popaść w apatię i rezygnację. Ona czyniła wręcz odwrotnie, gdziekolwiek się znalazła „tchnęła” ożywczego ducha, reformowała, przemieniała. Dzięki temu zdobywała sobie ludzkie serca i demaskowała fałszywe sądy o sobie. Historia jej życia pokazuje, że kto się z nią zetknął, jeśli miał otwarte serce, to ją pokochał i uległ promieniowaniu jej osobowości. Potrafiła zdobyć sympatię ludzi dla Bożego dzieła. Natomiast niezłomne postępowanie pozwoliło jej być wiarygodną nauczycielką prawości i czystości intencji, żadne jej rozważanie na ten temat nie jest pustym słowem, ponieważ wszystko poparła swoim życiem.
Co było tajemnicą jej wytrwałości, silą napędową jej niełatwego życia? Odpowiedź jest bardzo prosta, więź z Bogiem. Głęboka zażyłość, która sprawiła, że właśnie w Bogu odnalazła swego Mistrza i Przewodnika, Pocieszyciela, Przyjaciela i wszechwładnego Króla i Pana swej duszy. Potrafiła Mu uwierzyć i czekać na realizację Bożych obietnic. Stałe obcowanie z Bogiem pomnażało jej nadzieję, czasem nawet wbrew wszelkiej nadziei. Jak każdy człowiek modlitwy, będący Bożym powiernikiem, tak i ona mogła wszystko wybłagać dla udręczonego świata, dla swoich braci i sióstr, zwłaszcza grzeszników. Jak wspomina w swoim „Dzienniku duchowym” Bóg wysłuchał jej modlitwy nawet o zaprzestanie trzęsienia ziemi w okolicach miasta Foggia.
„Zdarzyło się to, gdy zasmuciłeś świat nieszczęściem trzęsień ziemi. Przestraszyła się wtedy moja dusza, (…) i prosiła Cię całą żarliwością swego ducha, abyś zechciał obdarzyć mnie łaską zaniechania tej kary, ponieważ tego dnia były moje urodziny, wigilia Wszystkich Świętych: dzień, w którym wydobyłeś mnie na świat z łona matki. Ze względu na twoje miłosierdzie twoja miłość nie oparła się mojej pokornej prośbie, ale mi obiecałeś, prawie przyrzekłeś, że ze względu na tę miłość, którą żywisz do mnie, od tej chwili zatrzymasz tę klęskę, i rzeczywiście tak uczyniłeś, tylko przez swą dobroć. Co więcej, obiecałeś przebaczyć im grzechy i zbawić wielką liczbę grzeszników. I rzeczywiście, zobaczyłam, że od tego momentu trzęsienie ziemi ustało”.
Ale to tylko jeden zanotowany przez historię przykład. A ile ta tak wrażliwa na ludzkie biedy i tak kochająca gorąco kobieta zaniosła do Niego wszelakich próśb?. Dla niej modlitwa była jak oddech, jak powietrze, jak sen, jak pokarm i dlatego uważała, że właśnie modlitwa jest niezbędna w życiu każdego, a co więcej – uważała, że nie tylko wybrani, ale każdy człowiek jest powołany do kontemplacji, do trwania w obecności Boga i tylko wtedy osiągnie pełnię, której na imię świętość.
Czy istnieje coś jeszcze co Błogosławiona Matka Celeste Crostarosa podpowiada nam wszystkim?
Być może powtórzyłaby słowa Dantego - wybitnego poety włoskiego : „Myślcie, skąd człowiek swój początek bierze: On nie stworzony, aby żył jak zwierze, cel jego trudów nauka i cnota” (Dante, Boska komedia, Piekło, XXVI, w.120).To ta sama zachęta Jezusa „Bądźcie doskonali jak Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48). Jest to zaproszenia do życia świętego i to zaproszenie nie jest skierowane jedynie do kapłanów i osób konsekrowanych, ale do wszystkich chrześcijan, również do świeckich ponieważ także oni są wezwani do świętości.
Jak to zrobić? W swoich regułach nasza błogosławiona Matka proponuje dziewięć rad życia chrześcijańskiego. Liczba dziewięć nawiązuje do dziewięciu miesięcy przebywania istoty ludzkiej w łonie matki. Dziewięć reguł służy więc odnowie naszego życia, aby zmartwychwstać w dobru. To także zachęta, by starać się o coraz lepszą jakość życia w wymiarze ludzkim i ewangelicznym,
Nasze świętowanie poprzedzi triduum, w czwartek 15 czerwca w Boże Ciało, wieczorem, wraz z braćmi – klerykami z tuchowskiego Seminarium Redemptorystów zaśpiewamy Akatyst ku czci bł. Marii Celeste Crostarosy, na który już teraz serdecznie zapraszamy.