Pragniemy podzielić się ze wszystkimi ogromną radością !
3 czerwca Ojciec Święty Franciszek zatwierdził heroiczność cnót s. Marii Celeste Crostarosy, upoważniając prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych do promulgowania odpowiedniego dekretu. Na tej podstawie naszej Założycielce został przyznany pełny tytuł Czcigodnej Sługi Bożej.
Modlmy się teraz o jej rychłą beatyfikację. Aby do niej doszło potrzebne jest zatwierdzenie cudu przez wstawiennictwo Matki Celeste.
Założyła nasz Zakon 13 maja 1731 roku w Scala w pobliżu Neapolu.
Maria Celeste nie chciała nawet słyszeć o tytule założycielki. Wiedziała, że istnieje tylko jeden prawdziwy Założyciel tak Zakonu Mniszek Najświętszego Odkupiciela jak i Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela: Jezus Zbawiciel. Oznajmia to jednoznacznie i wielokrotnie:
(Pan) w jednej chwili objaśnił mi znaczenie tego, co zawarte jest w Regułach oraz ducha tych Reguł. Powiedział, że nie powinno w nich być tytułów założycieli, bo On sam jest Kamieniem Węgielnym Zakonu, zaprawą - ewangeliczne ziarna Słowa Bożego, natomiast moje serce jest ziemią pod tę budowlę. Budowniczym wszystkiego jest Boski Ojciec.
Współpracując z Panem, Maria Celeste trudziła się, odważnie i skutecznie, nad założeniem Zakonu Mniszek, wspomagał ją w tym św. Alfons de Liguori - założyciel Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela, choć nie raz było to okupione cierpieniem. Jednocześnie była w pełni świadoma, że to Pan jest pierwszym twórcą tego dzieła. Ze swojej strony wykorzystała wszystkie siły, aby powstała w Kościele nowa Rodzina Zakonna.
Do tego zadania przygotowywał ją Pan, powołując najpierw do życia w Karmelu w szkole Teresy z Avila, później do życia wizytki w szkole Franciszka Salezego i na końcu, pozwalając jej poznać życie dominikanek w Pareti. Zawsze jednak, od najmłodszych lat jej życie było życiem według Ewangelii, w szkole Jezusa, który pouczał ją zwłaszcza w godzinie codziennej komunii.
Maria Celeste jest osiemnastowieczną mistyczką, wieku oświecenia i rozumu, charakteryzującego się odrzuceniem wszelkiego mistycyzmu. Jest to epoka, w której kobiety nie liczą się prawie w społeczeństwie ani nawet w Kościele. Maria Celeste jest niewiastą silną, wytrwałą, energiczną, zdecydowaną. Zawsze umie powiedzieć „tak” Bogu. Kiedy trzeba umie powiedzieć „nie” ludziom, włączając w to także ludzi Kościoła.
Jej pisma są mało znane zwłaszcza w Polsce. Pewnie dlatego, że czytać nauczyła się w młodości, ale pisania nikt jej nie uczył, podobnie jak wielu młodych dziewcząt tych czasów. Przeszkodę tę pokonała nie tyle ze względu na prośbę spowiednika i kierownika duchowego, co na wyraźne wezwanie Pana:
Umiłowana mojego serca, napisz o Mnie to, co ci wcześniej przekazałem w tajemnicy. Mów o tym otwarcie, bo jest moją wolą, abyś ogłosiła wszystkie te prawdy, które moja mądrość ci przekazała i objawiła: o moim Wcieleniu i o wspaniałości moich dzieł ujawnionych w przyjęciu ludzkiej natury(Rozmowy duszy z Jezusem, 9).
Maria Celeste nie pisze po to, aby wydawać, jak jej przyjaciel św. Alfons Liguori, który uważał swoje dzieła za narzędzie ewangelizacji. Ambicje Marii Celeste są skromniejsze: stara się współpracować w rozeznaniu swojej drogi duchowej i założeniu nowego Instytutu, do którego wezwał ją Pan od 1725 roku. Jej styl pisania obfituje w wyrażenia dialektu neapolitańskiego, w błędy ortograficzne i interpunkcyjne. Po prostu opisuje to, z czym do niej przychodzi jej „Umiłowany”, Pan Jezus. Płonie jak wulkan i mówi z porywem mistyka, którego rozgrzana lawa (słów) krzepnie w papkę osiemnastowiecznego dialektu neapolitańskiego piórem kobiety, która praktycznie nie studiowała, a jedyną jej książką, jak się wydaje, była Biblia. Najbardziej zadziwiające dla swojej epoki postępy robiła na drodze zgłębiania Słowa Bożego. Otóż jej pisma objawiają duchowość eucharystyczną, która zdumiewa. Jak inne osoby oddane kontemplacji, wie ona więcej na temat tej tajemnicy niż słynni teologowie. Jest świadoma, że każda komunia św. to nie tylko spotkanie z Chrystusem, ale i doświadczenie jedności przemieniającej, na przemian bolesnej i radosnej, która nie umniejsza w niczym samej osoby, ale czyni ją Ciałem Chrystusa, kimś, kto wraz ze św. Pawłem może powiedzieć: „Dla mnie żyć to Chrystus” (Gal 2, 20).
Maria Celeste opowiadając o swoim życiu duchowym, rozjaśnia nasze. Nie tyle przez uczone definicje, co przez obrazy. Bardzo piękne! Te, które przywołują misterium Trójcy św. i Eucharystii. Zaprasza do podróży drogą chrześcijańskiej wiary. Jednak nie chodzi o to, aby dotykać wszystkich szczegółów wizji czy przesłań; nie potrzeba rejestrować tego ukrytą kamerą czy nagrywać na magnetofon. Słuchanie nie jest materialne, a wizje nie są doświadczalne fizycznie. Ona sama mówi o intuicjach mistycznych, które olśniewają. Próbuje lojalnie, niezgrabnie zdać sprawę ze słów i obrazów, które odbiera. W ten sposób ukazuje wewnętrzny dialog z Panem, szczególnie w godzinie Eucharystii. W konsekwencji, Maria Celeste nie spisuje słowa po słowie pod dyktando Pana, ale próbuje pokornie i z miłością przekładać to, co Pan jej przekazuje, na swój kobiecy język. Słucha i pisze. I to jest rzecz wyjątkowa, ponieważ Maria Celeste nie jest teologiem, ale Neapolitanką o gorącym sercu. Zakochana w Chrystusie od wczesnego dzieciństwa, powierza nam sekrety dotyczące jej, pełnej pasji, miłości do Pana. Używa w swoich pismach 90 razy wyrażenia czułość Boga i 550 razy słowa miłość.
Maria Celeste jest mistyczką Eucharystii, mistyczką na dzisiejsze czasy. 250-ta rocznica jej pójścia do nieba zbiegła się z Rokiem Eucharystii (2005) ogłoszonym przez Jana Pawła II. Szczęśliwa zbieżność!
Jej przesłanie w istocie jest szczególnie przesłaniem eucharystycznym, przeznaczonym nie tylko dla sióstr kontemplacyjnych, ale dla wszystkich chrześcijan. Poprzez swoje życie i pisma Maria Celeste zaprasza nas nie tyle do odkrywania nowych sposobów modlitwy czy specjalnych pobożności, ale do wejścia w intymny dialog z Kimś – z samym Panem, który wychodzi nam na spotkanie w Eucharystii, aby do nas mówić, oczyszczać nas z błędów, udzielać swego Życia, objawiać Miłość, przemieniać nas i posyłać na cały świat, aby kontynuować dzieło zbawienia.
Modląc się z Marią Celeste czujemy się niesieni ku kontemplacji i misji. Z wiarą, z radością, z entuzjazmem, z ogniem miłości do Jezusa słuchajmy słów, które mówił do niej w intymności dziękczynienia po komunii św.:
„Przyszedłem, aby ogień rzucić na ziemię”. Abyś płonęła przychodzę położyć w ziemi twego serca dwa rodzaje ognia lub raczej wywołać dwa skutki, bo ogień mojej miłości jest jeden.
Pierwszy jest przemianą twojego życia w mój Byt... Czynienie tego, co Ja jedynie czynię dla chwały mojego Ojca i tak będziesz żyć Moim życiem, a Ja będę żyć twoim.
Drugi skutek tego ognia to gorliwość o zbawienie dusz: ty będziesz się odznaczać troską o ich dobro i sprawisz mi w ten sposób wielką przyjemność, okazując autentyczną miłość"(Ćwiczenia duchowe, 8).