Wystarczy Cię kochać
Nie zawsze trzeba przelać krew
Cierpieć jak Ty – straszliwie
Czasem wystarczy jednym gestem
życie swe rzucić pod Twoje stopy…
Wystarczy Cię kochać…
Tak napisała w jednym ze swoich wierszy nasza siostra Agnieszka Kot. Również w Wielkim Poście pośród pokutnych ćwiczeń, umartwień najważniejsze jest usłyszeć właśnie to: „Wystarczy, że Mnie kochasz”.
W Wielkim Poście trzeba zapytać siebie o miłość do Jezusa Ukrzyżowanego, o jakość tej miłości, o jej głębię. Często sięgamy do tekstów Świętych. Od nich uczymy się tej miłości. Jak nasza Założycielka kochała Ukrzyżowanego, a jak wyrażał tę miłość zaprzyjaźniony z nią św. Alfons – założyciel redemptorystów?
Tak się pięknie składa, że w Scala, leżącym na południu Włoch miasteczku, gdzie narodził się nasz Zakon, jest szczególnie czczony piękny, ogromny Crucyfiks. Znajduje się on w krypcie Katedry i ludzie nie mówią o nim inaczej jak Signore di Scala - Pan ze Scala. 14 września, w święto Podwyższenia Krzyża, w katedrze mają miejsce wspaniałe uroczystości połączone z procesyjnym niesieniem wizerunku Jezusa Ukrzyżowanego. Wpatrując się w ten krzyż można dostrzec od razu pewien interesujący szczegół. Wymaga on głębokiej kontemplacji: mały szczegół staje zapowiedzią wielkiego wydarzenia, które przemieniło obraz świata. Jezus ze skalańskiego krzyża ma jedną ręką przybitą do drzewa, a drugą oderwaną. To znak zwycięstwa nad śmiercią! Chrystus zmartwychwstaje!
Chyba nie przypadkiem początki naszego Zakonu są związane z tym miasteczkiem, którego patronem jest Signore di Scala. Dzieje naszego Zakonu zostały mocno wpisane w misterium śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Wystarczy przejrzeć Autobiografię naszej błogosławionej założycielki, Marii Celeste Crostarosa, zacząć czytać jej duchowe dzieła, aby dostrzec to powiązanie. Gdy znalazła się w klasztorze wizytek w Scala w 1724 roku nie myślała, że Bóg upatrzy ją sobie na pierwszą redemptorystkę. Kiedy przyszły objawienia dotyczące nowej Reguły zrodziła się w jej sercu niepewność. Dopiero, gdy Bóg ukazał jej, jak wiele będzie musiała wycierpieć dla tego dzieła, zgodziła się pójść tą drogą. Przeżyła kilka naprawdę trudnych lat zanim dzieło okrzepło i zasłużyło sobie na miano Bożego (rozeznawał to także ks. Alfons de Liguori, późniejszy założyciel redemptorystów i wielki święty, doktor Kościoła).
Przyszedł jednak najbardziej bolesny moment złożenia ofiary z tego, co najdroższe. Jak biblijny Abraham składający w ofierze swego syna, tak i ona przyjęła decyzję kapituły w Scala, wydalającą ją z klasztoru. Zdjęła ciemnoczerwony habit, znak przynależności do Zakonu, którego reguły osobiście podyktował jej Pan i udała się na tułaczkę. Jest taki moment w jej życiu, kiedy podobnie jak inni święci musi odpowiedzieć sobie na pytanie, kogo trzeba słuchać: Boga, który objawia się przez głos sumienia, czy też ludzi. Przeżywa swoją ciemną noc, czuje się opuszczona nawet przez Pana. Pamięta jednak słowa, które wcześniej do niej powiedział:
„Nie będziesz na tym świecie wolna od mojej męki, doznasz wielu udręk i zniesiesz wiele chorób, ponieważ miłość nie może dawać się beż cierpienia. Ale wszystko, co ci uczynię jest miłością. Dlatego trzeba, abyś była cierpliwa...”
W końcu po wielu perypetiach zakłada klasztor, w którym siostry żyły według reguł otrzymanych przez nią od Pana.
Krzyż był zawsze obecny na jej drodze. Umiała pięknie połączyć doświadczenie radości z przyjęciem cierpienia. Nie ma w tym sprzeczności. Radość ma bowiem często korzenie w kształcie krzyża. Tę miłość do krzyża, do Ukrzyżowanego przekazała nam, swoim córkom. Bł. Matka Celeste zmarła w Święto Podwyższenia Krzyża w trakcie czytania Ewangelii św. Jana o Męce Pańskiej. Przy słowach Consumatum est odeszła do domu Ojca, do ukochanej ojczyzny, jak nazywała niebo. Tam odnalazła Tego, który już na ziemi był dla niej wszystkim i uczył ją rozpoznawać Siebie i w krzyżu, i w radości.
“O śmierci, która wzruszyłaś niebo i całe stworzenie! O miłości nieskończona! Bóg poświęcił siebie samego...Tylu chrześcijan posiada w swoich domach przepiękne krzyże, ale mają je tylko jako ozdobę. Podziwiają sztukę i wyrażenie bólu, jednak w swoich sercach nie znajdują żadnego współczucia, tak jakby to był obraz kogoś zupełnie obcego i nieznajomego...”
Takie słowa napisał kiedyś w swoich rozważaniach o Męce Pańskiej, zakochany do szaleństwa w Chrystusie, św. Alfons Liguori – założyciel Zgromadzenia Redemptorystów. Widać, że już wtedy (w XVIII wieku) zauważał postawy obojętności wobec wizerunku Ukrzyżowanego i jak św. Franciszek z Asyżu bolał nad tym, że “Miłość nie jest kochana”.
Wielki Post jest niewątpliwie czasem częstszego spoglądania na krzyż. Wędrując wraz z całym Kościołem w kierunku Paschy – najważniejszego święta chrześcijaństwa zapytajmy samych siebie na czym najbardziej skupiamy się w tym okresie liturgicznym. Sobór Watykański II w jednym ze swoich dokumentów, a konkretnie w Konstytucji o Liturgii, wspomina, że istotą pokuty jest znienawidzenie grzechu jako obrazy Boga. Przygotowanie do Paschy to głębokie uświadomienie sobie tego, że grzech jest znieważeniem kochającego Boga i odwróceniem się od Jego dobroci. A On tak nas umiłował, że oddał życie dla naszego zbawienia, dla mojego zbawienia. Pragnienie oczyszczenia, powstania z upadków niech nie skupi nas na samym grzechu, ale na miłości Chrystusa. Wpatrując się w krzyż poczujmy się ogarnięci miłością bezgraniczną i bezwarunkową, taką za jaką tęsknimy. (s. Ewa Klaczak)