Od pierwszych stron Biblii mamy zarysowany obraz Boga Ojca, który pochyla się nad człowiekiem; który podnosi każdego z nas do Swojego policzka i troskliwie dogląda, byśmy wzrastali. Możemy powiedzieć, że Bóg stworzył nas tylko i wyłącznie z miłości! I nie pozwolił, aby cokolwiek na tym świecie tę miłość przyćmiło, czy zmniejszyło. Nawet nasz grzech. Doświadczamy to przyglądając się Chrystusowi. To przede wszystkim w Jego Krzyżu, widzimy miłość, która nie pozwala się zablokować.
To my, ludzie zbudowaliśmy krzyż, jako ekstremalną próbę zamknięcia się na Boga - uczyniliśmy to wchodząc w logikę grzechu, który pochłonął nas swoją mentalnością, strukturą, organizacją, sposobem życia! A Bóg ponownie odpowiada na to, schodzi do nas. Stwarza nas na nowo! Już nie z nicości i pustki, lecz z naszego brudu, nieuporządkowania, uwikłania. Po raz kolejny pochyla się nad nami, aby otworzyć nasze oczy na Jego piękno, na Boże bogactwo życia.
Maria Celeste wiele razy podkreśla w swoich dziełach, ze to Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu przychodzi do niej, tak nędznej, tak niegodnej. I jest to prawda o życiu każdego z nas!
Bóg przychodzi, aby odkupić świat, odnowić go. Udziela nam daru nowego życia, które nazywa życiem w obfitości.
Kardynał Stefan Wyszyński mówił:
"Miłosierdziem budujemy Kościół Boży". Na ile żyję dziś logiką miłosierdzia? Na ile mam świadomość tego, że jestem kochany przez Boga i to naprawdę do końca. Na ile ufam Mu i na ile przyczyniam się do tego, że Kościół Boży wzrasta?