NASZE ŻYCZENIA
Dla wielu religia stała się jedynie nastrojem – napisał kiedyś kard. Ratzinger, nastrojem, za którym nie kryje się żadna rzeczywistość, ponieważ wygasła wiara, będąca źródłem owych nastrojowych przeżyć. To bardzo ważne, by Święta Bożego Narodzenia nie rozbudzały w nas tylko nastroju, wzruszenia czy przywiązania do tradycji…
Jak my – redemptorystki - przeżywamy ten szczególny czas? My również wzruszamy się i okazujemy szczere przywiązanie do tradycji…
Przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia obejmują różne dziedziny naszego życia. Rozpoczyna się często od porządków, od generalnego sprzątania, a w kuchni – już w Adwencie - roznosi się zapach, woń pieczonych ciasteczek o różnych kształtach i smakach. A wszystko po to, aby pięknie przeżyć ten świąteczny czas, z Jezusem – Synem Bożym, który rodzi się dla nas, aby opowiedzieć nam o dobrym Ojcu w niebie i przypomnieć, że wszyscy jesteśmy Jego dziećmi.
Od czasów Starego Testamentu Bóg często wyrażał to pragnienie, aby być blisko ludzi. Wciąż mało Mu było tej bliskości. Wreszcie zrealizował swój zamysł miłości i posłał Syna, rozbił namiot pośród swego ludu, stał się Bogiem Emanuelem. Nasza błogosławiona Maria Celeste bardzo często pisze o tym pragnieniu Boga, aby być jak najbliżej człowieka.
„Rozważaj o tym, jak Bóg Miłości przychodzi do ludzkich serc i puka, ponieważ bardzo pragnie podarować nam Siebie samego. Człowiek jednak odrzuca Go, mówiąc, że nie ma dla Niego miejsca, gdyż serce swoje wypełnił miłością do stworzeń. Rozważaj dobroć kochającego Boga: chociaż człowiek odrzuca Go i odpycha, On nie opuszcza swojego dziecka. Powraca na nowo i poprzez dobre natchnienia puka do drzwi serca. Powraca pełen miłości i chociaż z niewdzięcznością jest odpychany przez wielu, puka wytrwale, aż Mu otworzą, gdyż wszystkim chce podarować Siebie.
Bóg chce nam Siebie podarować. Cudowną sprawą jest odkrywanie tego i zachwyt nad Jego pomysłowością!
Boże Narodzenie w klasztorze… nigdy nie jest takie samo, za zasłoną niby zwyczajnych rzeczy odkrywamy jakiś tajemniczy urok, jakąś świętość rytuałów, które chcemy pielęgnować, aby zrobić miejsce Bogu, aby On mógł się narodzić najpierw w sercu każdej z nas, a potem we wszystkich „przestrzeniach” naszej codzienności Każdego roku trzeba to zrobić w nowy sposób, często z nowymi osobami, które wstępują do naszej wspólnoty lub odwiedzają ją w okresie świątecznym.
Tajemnica Wcielenia jest mocno wpisana w duchowość redemptorystek. Nie wszyscy o tym wiedzą, że świętujemy każdego 25 - tego miesiąca. Odnawiamy wtedy śluby w czasie Mszy św. i przed posiłkami w refektarzu śpiewamy… kolędy. Konstytucje Zakonu zalecają nam w tym dniu pogłębianie tematu Misterium Wcielenia także poprzez lekturę i medytację. Dar, jakim są narodziny Syna Bożego ma rzutować na całą naszą rzeczywistość, a przez modlitwę, przez nasze życie miłości, radości i ofiary chcemy współpracować z Ojcem w Dziele Odkupienia, by Jednorodzony Syn Boży rodził się w ludzkich sercach.
Można więc powiedzieć, że nasza duchowość koncentruje się wokół misterium Wcielonego Słowa, które Duch Święty nieustannie w nas uobecnia, przemieniając nasze życie w Jego życie: W ten sposób Chrystus może „rodzić się w świecie w duszach swoich umiłowanych” (to już słowa naszej Założycielki bł. Marii Celeste).
Najstarsze siostry w Bielsku wstępowały jeszcze do pierwszego klasztoru redemptorystek w Scala, niedaleko Neapolu, gdzie w XVIII wieku przebywała nasza Założycielka bł. Maria Celeste Crostarosa. Tam, ten okres, przeżywało się inaczej, bez tego wszystkiego, co każdemu Polakowi wydaje się zasadniczą częścią Bożego Narodzenia. Trzeba było skupić serce na tym, co jest istotą Bożego Narodzenia. Zobaczyłyśmy, że tego wszystkiego, co w Polsce musi być w Boże Narodzenie, tam po prostu nie ma. Jednak Syn Boży się rodzi, chociaż… nie ma takiej jak u nas Pasterki, nie ma wieczerzy wigilijnej (jest uroczysta kolacja po pierwszych nieszporach, z szynką i różnymi smakołykami), nie ma polskich kolęd. Na początku nie było też choinek, ale wszędzie, w każdym pokoju, w każdym, najmniejszym nawet pomieszczeniu była Bożonarodzeniowa szopka. A wymyślił to już św. Franciszek z Asyżu. Choinka natomiast pojawiła się właściwie wraz z nami, z polskimi dziewczętami, które przyjechały z dalekiego kraju, z ojczyzny papieża Jana Pawła II, aby wstąpić do klasztoru. Było tam też wiele dekoracji, aniołków, klimat prawdziwie kolorowy i rodzinny. I właściwie to wszystko „nowe” i brak tego, co takie znane sprawiły, że całe przeżycie skupiało się na Słowie, na Jego „stawaniu się pośrodku nas”.
Siostry Włoszki chciały stworzyć, z myślą o nas, taką trochę polską atmosferę i po Mszy św. około pierwszej w nocy „zorganizowały” opłatek i dzieliły się nim z nami, mówiąc tylko jedno słowa „auguri” co znaczy „wszystkiego najlepszego”. Wiedziały i widziały (chyba w telewizji), że coś takiego dzieje się na Watykanie, bo wtedy był tam przecież Ojciec Święty Jan Paweł II.
Gdy chodzi o nasze zakonne tradycje to właśnie w tym włoskim klasztorze odbywały się każdego roku procesje z Dzieciątkiem. Przełożona w towarzystwie wszystkich sióstr niosących świece „wchodziła”, z Dzieciątkiem do każdego miejsca w domu, do każdego pokoju dawniej nazywanego celą zakonną, do miejsc pracy, do rozmównic, gdzie przyjmowałyśmy gości, do nowicjatu. Wszędzie Je zanosiła i wszędzie Nim błogosławiła na znak, że On WSZĘDZIE się rodzi, że nasze życie przeniknięte jest Jego żywą obecnością.
Podobnie jest teraz w Bielsku, najpierw spotykamy się w Kaplicy na uroczystych nieszporach, potem zbieramy się w jadalni zakonnej zwanej refektarzem. Miejsce to jest odpowiednio przygotowane, tu spożywamy wieczerzę wigilijną, tu składamy sobie życzenia, które trwają dość długo. Zaczynamy jak w naszych polskich domach: od odczytania Ewangelii i modlitwy, a później następuje „łamanie się opłatkiem”. Każda każdej stara się powiedzieć coś dobrego, coś, co płynie z głębi serca. Już na tym etapie czujemy, że to jest właśnie Boże Narodzenie. To okazanie sobie bliskości, przede wszystkim ze względu na Niego, bo On stał się Bogiem z nami.
Potem jest kolacja i śpiewanie kolęd w różnych językach (polskim, włoskim, ukraińskim i słowackim) zakończone otwieraniem prezentów, które stoją pod choinką przygotowane wcześniej przez przełożoną i różnych naszych miłych darczyńców. To drobne prezenty, ale sprawiają nam wiele radości i są też przez nas wspólnie otwierane. Największym jednak Darem jest JEZUS i to z Nim – kontynuując zakonną tradycję - idziemy w procesji przez cały nasz klasztor. Zaglądamy wszędzie z figurką Dzieciątka Jezus, którą niesie Przełożoną błogosławiąc każdy kącik, wszystkie „zakamarki” domu, przy śpiewie kolęd i światełkach zapalonych świec trzymanych w dłoniach.