Świadectwo

Świadectwo łaski  otrzymanej przez wstawiennictwo

 sługi Bożej Marii Celeste Crostarosa

Czwartek, 9 kwietnia 2015, Scala

Nazywam się Tina, mam 32 lat i oto  moja historia ...
Mieszkam w Torremaggiore (FG) i od czerwca 2013 roku jestem mężatką. Mój mąż ma na imię Emilio. 2 lipca 2014 okazało się, ku naszej radości, że spodziewam się bliźniąt. Dla mnie był to prawdziwy cud. Zagrożona przez kilka lat endometriozą,  spowodowaną interwencjami chirurgicznymi  na jajnikach, myślałem, że nigdy nie doświadczę takiej radości, nawet z pomocą medycyny. Na szczęście tak się nie stało! Matka Boża mnie wysłuchała i właśnie w dniu, w którym wspominamy Matkę Bożą Łaskawą, otrzymałam tę dobrą nowinę. Niestety, po kilku tygodniach przyszła ciężka próba. Musiałam udać się do szpitala w następstwie odklejenia kosmówki  i byłam zmuszona do długiej hospitalizacji, leżenia w łóżku, odpoczywania przez prawie cały okres ciąży. Chwile strachu o zdrowie dwóch małych istot wciąż we mnie rosło! Nie mieliśmy czasu, na westchnienie ulgi, gdy wydawało się , że jednego niebezpieczeństwa uniknęliśmy, bo pojawiały się inne. Nie było to łatwe, zachować wiarę w tych momentach i przebywać w szpitalu. Każdy w nim pobyt – z innego powodu. Wydawało się, że nie będzie mi dane doczekać tej chwili … ale mimo wszystko, choć przeżyłam też trudny okres, gdy nie byłam w stanie jeść ani pić, moje maleństwa żyły nadal, a ich serduszka biły mocno. To dawało mi siłę na pokonywanie drogi, z nadzieją i wiarą. Pewnego dnia coś się zmieniło, i to właśnie wtedy gdy już zaczęłam wierzyć, że nic nie stanie na przeszkodzie, by moje maleństwa żyły, stanęłam przed jeszcze większą próbą! Podczas USG, w 22 tygodniu, kiedy już myślałam, że ryzyko minęło, okazało się, że jeden z bliźniaków, chłopczyk przestał walczyć… jego serduszko przestało bić ... Choć jeszcze w łonie matki,  życie dziecka jest dla niej zawsze święte! Obraz mego dziecka już nieruchomego i "szum"  USG w tym czasie  poszukiwania rytmu jego serca, którego już nie było słychać, tego nie da się zapomnieć! Kawałek mojego serca pozostał wraz z nim i odszedł wraz z nim. Od tego czasu wszystko się zawaliło, upadła nadzieja, która dawała mi siłę, by trwać i iść dalej. Moja wiara została wystawiona na ciężką próbę, ale na tym nie kończyły się złe wieści. Teraz nie można było nic zrobić, tylko czekać, że ciąża będzie się nadal rozwijać i pozostała bliźniaczka narodzi się w odpowiednim czasie z odpowiednio ukształtowanymi organami.

Jeśliby usunąć martwy płód, zmarłaby także  i ona.  W tym czasie byłam w domu. Pewnego ranka, poczułam się źle i musiałam pojechać do szpitala. Pojawiły się kolejne problemy, okazało się, że dziecko rośnie zbyt wolno. Lekarz powiedział mi, że jest prawdopodobne, że podobnie jak w wypadku chłopczyka również to samo grozi jego siostrze. Ciąża była także zagrożeniem dla mnie… nosiłam w moim łonie życie, ale nosiłam też śmierć!

 
Obraz kliniczny nie był najlepszy i nikt nie mógł mi powiedzieć, co może się stać, jedyną rzeczą, którą powiedzieli lekarze to żeby się modlić! Szczerze mówiąc nie miałam już ani siły, ani chęci, ale pewnego dnia wydarzyło coś niezwykłego! Otrzymałam telefon od mojej bratowej, która opowiedziała  mi o swoim śnie: znajdowała się w nieznanym sobie kościele, gdzie wiele osób zebrało się na modlitwę przed Najświętszym Sakramentem. Po zakończeniu tej modlitwy stanęły przed nią trzy siostry. Jedna, ta w środku, była piękną kobietą, a miała na sobie czerwony habit z niebieskim płaszczem i welon na głowie. Na piersi miała wotywny medalion, który pozwalała dotykać, aby wskazać na znaczenie wytrwałości w modlitwie i w wierze. Pod koniec snu ta kobieta powiedziała  z uśmiechem: "Jestem Siostra Maria Celeste Crostarosa". Rano po przebudzeniu, moja bratowa pamiętając ten sen, zaczęła szukać kto to mógł być  i sprzątając znalazła w szufladzie stary obrazek Matki Celeste z historią jej życia. Zobaczyła, że jej ciało znajduje się w Foggia i podjęła decyzję, by skontaktować się z tamtejszymi siostrami. Ja z kolei weszłam w kontakt drogą e-mailową  z siostrami redemptorystami ze Scala. Mój brat i moja bratowa bezpośrednio udali się do klasztoru w Foggia, by modlić się przed ciałem Sługi Bożej.  I stało się tak, że siostra Maria Celeste, przełożona klasztoru w Foggia, poprosiła Sługę Bożą M. Celeste Crostarosa, aby wstawiała się za mną i chroniła moje zdrowie i dziecka, abym mogła już niedługo trzymać je w ramionach – zdrowe i silne. Od tego momentu rozpoczęła się moja serdeczna przyjaźń z siostrami obu klasztorów. Moje drogie Siostry towarzyszyły mi nieustanną modlitwą do końca ciąży i nie tylko ...

 W dniu 14 listopada, kiedy to jak każdego czternastego miesiąca siostry pamiętają podczas adoracji eucharystycznej o śmierci swojej Założycielki M. Celeste (która zmarła 14 września), zostałam wezwana do powtórzenia badania USG, aby sprawdzić stan wzrastania dziecka. Jego parametry wróciły do ​​normy! Wybuchnęłam  płaczem i od tego czasu miałam już siłę, by modlić się jeszcze bardziej niż wcześniej; nawet jeśli doświadczałam  po drodze trudności, przestałam się bać , byłam mocna w wierze. Powoli sytuacja się poprawiała. W ostatnich miesiącach umawiałam się z lekarzem jak najlepiej będzie rodzić, bo w tej sytuacji poród mógł nastąpić przedwcześnie. Oddział na noworodków  szpitala w Foggia wydawał się najbardziej odpowiedni i tam chciałam urodzić moje dziecko. Trzeba było jeszcze poddać się kontroli u tego lekarza, który badał mnie poprzednio. Przez Internet szukałam jego gabinetu i odkryłam, że znajduje się on na ulicy…siostry Marii Celeste Crostarosa! Cóż, ... to był znak! Sługa Boża towarzyszyła mojej córce i mnie do końca i pomogła nam na nowo odnaleźć wiarę. Największym cudem jest właśnie to! Nauczyliśmy się modlić w rodzinie, na co dzień, konsekwentnie i z ufnością.

W tym czasie miałam też możliwość poznania i modlenia się przez wstawiennictwo św. Gerarda Majella, patrona kobiet w błogosławionym stanie i dzieci, również redemptorysty związanego z postacią Sługi Bożej.

Pod koniec ósmego miesiąca zostałem poinformowana o dacie cesarskiego cięcia .... Maria Celeste, tak nazwaliśmy naszą małą, urodziła się 11 lutego o 11:09, w dniu pierwszego objawienia Matki Bożej w Lourdes. Stał się więc cud. Maria Celeste jest zdrowa, ma się dobrze i ma dobrą wagę. Teraz jest w domu z nami i jest piękną i spokojną  dziewczynką. Pan jest Wielki i Miłosierny, Maryja, Matka Jezusa i nasza Matka, towarzyszyła mi w czasie ciąży i chroniła moją małą do końca. Siostra Maria Celeste przyszła mi z pomocą i wytrwałam w wierze tak, jak ona czyniła to w swoim życiu. Siostry redemptorystki stały  się przyjaciółkami, doradczyniami i  mamami  dla mnie, dla mego męża i naszej małej Marii Celeste. Dziękujemy niebu i wszystkim osobom, które były blisko i modliły się z nami i za nas, mniszkom redemptorystom ze Scala i Foggia, misjonarzom redemptorystom z Materdomini, kapłanom z Torremaggiore i wszystkim przyjaciołom i krewnym, którzy w ostatnich miesiącach stale przy nas byli.

Dziś mamy nową rodzinę! Odradza się w wierze. Niech żyje Bóg, niech żyje Maria.

Tina Cavallotti