13 maja

SCALA, 13 maja 1981 Siostry Redemptorystki świętują okrągłą rocznicę powstania Zakonu Najświętszego Odkupiciela. Minęło właśnie 250 lat od tego momentu, gdy

Po wielu utrapieniach, (jak napisała Maria Celeste  w Autobiografii)  13 maja w Zesłanie Ducha Świętego 1731 roku nasz Instytut zapoczątkował swe istnienie. Z niewypowiedzianą radością siostry zaśpiewały Te Deum, dziękując za bezmiar łask otrzymanych od Pana.

Ten dzień świętowania, który już powoli się kończył był cudownym czasem  radości i wdzięczności za dar nowego Instytutu, który istniał już od ćwierć wieku.

Zbliżał się wieczór i wtedy właśnie świętująca w Scali wspólnota redemptorystek dowiedziała się, że   podczas rzymskiej audiencji  miał miejsce zamach na Ojca Świętego Jana Pawła II

13 maja 1981 roku o godz. 17.19 plac św. Piotra i cały świat zamarły. Dwa strzały Ali Ağcy poważnie raniły Papieża-Polaka, który osunął się w ramiona swojego sekretarza  Stanisława Dziwisza.

On sam opowiada, że moment zamachu głęboko zapisał się w jego pamięci. Słyszał te wystrzały. Słyszał reakcje placu. Ojciec Święty został przeszyty kulą i  właściwie jego  śmierć mogła już nastąpić  na placu św. Piotra. Można powiedzieć, że Papież przelał krew na służbie. Był przecież na spotkaniu z ludźmi…

Stanowił zagrożenie dla komunizmu. Dlaczego? Już tu w Polsce, a później jako papież, mówił o prawach człowiek, o prawie do wolności do wolności słowa, do wyznawania swojej religii, o prawach narodów do samostanowienia. Głoszenie tych wszystkich praw komuniści, marksiści uznawali za niebezpieczne dla systemu. Dlatego chcieli tego papieża, który według nich był niebezpieczny, fizycznie zniszczyć, po prostu zabić. Do dziś nie wiemy dokładnie, kto ostatecznie był tym, który zadecydował o fizycznym wyeliminowaniu Ojca Świętego.

Jadąc do kliniki Gemelli, Ojciec Święty na początku był jeszcze przytomny. Jego świadomość słabła, ks. Stanisław Dziwisz  był przy nim w karetce i słyszał, jak papież  się modlił. Nie pytał, kto strzelał do niego. Nie był tym zainteresowany. Modlił się, aby ta jego ofiara oraz cierpienie przyczyniły się  do szerzenia dobra w Kościele i w innych  społecznościach. W tym samym czasie trwała również walka o życie nienarodzonych. Tego samego dnia wieczorem miało się odbyć, w innej części Rzymu, wielkie spotkanie zwolenników aborcji. Wszystkie okoliczności tego zamachu były więc bardzo przykre.

Gdy papież dotarł do polikliniki Gemelli był już nieprzytomny. Został przewieziony natychmiast na salę operacyjną, a lekarze rozpoczęli walkę o jego życie. Ta walka trwała długo. Były momenty głębokiego załamania się jego życia. Nie zdrowia, ale życia.

Ks. Dziwisz udzielił mu sakramentu chorych, kiedy papież leżał na stole operacyjnym. Wszyscy modlili się i ufali, że papież nie umrze, że Bóg wysłucha tej żarliwej modlitwy, że przyjmie ofiary…

 Operacja się udała, ale nadal obawiano się o jego życie, ponieważ zabieg był bardzo poważny. Kula nie tylko zraniła, spowodowała też duże zniszczenia. Papież pozostawał w stanie zagrożenia kilka dni. Lekarze byli wspaniali, także pielęgniarki.  Otoczyli go opieką jak tylko mogli. Potem próbowali także poprosić specjalistów z różnych dziedzin. Papież został też postrzelony w rękę i w palec. Lekarze chcieli to jakoś zabezpieczyć, ale główny chirurg stwierdził : „Zostawmy palec. Starajmy się o życie papieża”. Owinęli, zabandażowali, zostawili a gdy papież już przyszedł do siebie, po kilkunastu dniach, mówią: „musimy zobaczyć, co z tym palcem”. Jak odwinęli bandaże okazało się, że palec sam się jakoś uzdrowił. mógł nim dalej ruszać… Bóg czuwał nad wszystkim.

Kiedy papież już miał pełną świadomość, zaczęto go o wszystkim informować. Ludzka ofiarność, wstawiennictwo podobne do tego z Dziejów Apostolskich, gdy modlono się za uwięzionego Piotra, także dla Papieża było umocnieniem. Wielu trwało na kolanach. A Jan Paweł II wierzył w siłę modlitwy. Wiedział, że naród polski jest szczególnie blisko niego. Opowiadano mu również o reakcji po zamachu na placu św. Piotra i o obrazie Matki Bożej na jego tronie. Papież trafił do szpitala, a ktoś wystawił obraz Matki Bożej na jego miejsce. Modlitwa ludzi była tak żarliwa!

 Ojciec Święty wcześniej znał Objawienia fatimskie. Gdy przyszedł do siebie, wspomniał, że te objawienia wypadały również 13 maja i że to była rocznica Objawień. Chciał się zapoznać z treścią, zwłaszcza trzeciej tajemnicy. Poprosił więc, żeby mu je przyniesiono, żeby mógł poznać ich treść. Te Objawienia do dzisiaj są przechowywane w Kongregacji Doktryny Wiary. Poprzedni papieże znali te objawienia. Również trzeci sekret, ale uważali może, że jeszcze nie nadszedł czas, by wykonać to, czego Matka Boża Fatimska żądała. Matka Boża chciała, aby biskupi z całego świata wspólnie z papieżem konsekrowali Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi. W tym objawieniu była obecna biała postać, która została zabita. Jan Paweł II nie mówił, że odnosi to do siebie, ale na przykład kard. Ratzinger twierdził, że Objawienie opisuje właśnie ten zamach. Chyba wtedy papież uznał, że trzeba dokonać tego, czego żądała Matka Boża. Uczynił to osobiście, chociaż uroczystości nie mogły odbyć się w pierwotnym terminie ze względu na nawrót choroby.

 Powiedział tak: „Ktoś inny poprowadził tę kulę tak, że ja żyję”. Kiedyś, w innym miejscu, zwłaszcza, gdy pierwszy raz zszedł do grobów w Watykanie, wspominał: „No mogłem tu już być pochowany, ale Opatrzność pokierowała inaczej, żebym dalej służył Kościołowi”.

 Ojciec Święty uważał, że trzeba udać się do Fatimy, odbyć pielgrzymkę dziękczynną, żeby podziękować Matce Bożej za uratowanie go od śmierci, ale również z tą nadzieją, że spełni się obietnica Matki Najświętszej. A były już znaki, że coś się zmienia. Gdy tam pojechał w pierwszą rocznicę, zostawił jako wotum kulę, która się znalazła po zamachu na placu św. Piotra.

Europa była podzielona. Żelazna Kurtyna: komunizm, marksizm i wolny świat. Nasz Papież zmienił bieg historii. Pochód ku wolności zaczął się od jego wizyty w Warszawie. On go prowadził, a za nim ludzie, którzy tęsknili za wolnością, za wyzwoleniem. Do tego wyzwolenia przyczynił się Ojciec Święty Jan Paweł II, a Matka Najświętsza była blisko niego.  To było jej zwycięstwo.

Przez datę 13. maja Bóg związał jeszcze bardziej nasz Zakon z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Pamiętamy,  że wszystkie nasze obrazki – pamiątki ze ślubów z pierwszych lat pobytu w Scali przedstawiały wizerunek papieża – Polaka z figurką Matki Bożej Fatimskiej. To było bardzo wymowne!

Z okazji trzechsetlecia urodzin naszej Założycielki, obecnie już bł. Marii Celeste,  św. Jan Paweł  skierował do redemptorystek, 31 października  1996 roku, swoje bezcenne słowo, specjalny List.  Życzył nam wtedy, by

„Kontemplacja „wielkich dzieł uczynionych w Maryi przez Pana” i nieustanny wysiłek, aby „dojrzała w nas pobożność maryjna coraz bardziej prawdziwa i coraz głębsza,  napełniła nas i  cały nasz Zakon nowym zapałem i ufnością
Powierzam Was,  napisał dalej,  najdroższe Mniszki, macierzyńskiemu wstawiennictwu Najświętszej Dziewicy i udzielam Wam z serca specjalnego Błogosławieństwa Apostolskiego…”.

Bądźmy wierne jego życzeniom! Oby Bóg napełnił nas nowym zapałem i ufnością.

s. Ewa K.